1. Jak byś opisała styl Polaków?
Pierwsze pytanie i od razu muszę być okrutna… Niestety, jeśli chodzi o tzw. masę, Polacy stylu raczej nie mają. Oczywiście mieszkając w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu jesteśmy jak w bańce mydlanej – tu ludzie inwestują w ubrania czasem do przesady. W dużych miastach tzw. styl ulicy się zmienia. Wydaje mi się jednak, że mało w tym oryginalności, a dużo przypadku, kopiowania etc. Oczywiście boom na polską modę trwa – tysiące nowych marek, targi w dużych i mniejszych miejscowościach, sklepy internetowe – małymi krokami staramy się zmieniać podejście do ubioru. To chyba jednak dzieje się w dosyć zamkniętym kręgu osób, które na to stać i które w ogóle przywiązują wagę do wyglądu. Wciąż w Polsce dbanie o siebie bywa obciachem, szczególnie w męskim gronie… Ostatnio wymyśliłam pojęcie na styl polskiego mężczyzny (panowie, nie obrażajcie się) – „na kanara”. Przecięty polski pan spotkany na ulicy kompletnie nie dba o siebie. Nie mówię tu o byciu modnym, a raczej o schludnym wyglądzie, czystych butach, wypranych spodniach. Mam wrażenie, że jeszcze długa lekcja do odrobienia przed nami, ale jest nadzieja!
2. Których projektantów nosisz i dlaczego?
Nie będzie niespodzianką, że lista projektantów, których rzeczy noszę pokrywa się z listą projektantów, których zapraszam do współpracy. Pierwsza sukienka od Ani Kuczyńskiej wylądowała w mojej szafie 5 lat temu podczas wydarzenia Ani na Chłodnej25. Jej projekty są piękne i uniwersalne – fasony się nie starzeją, a jakość tkaniny i wykończeń pozwala je nosić kilka lat. Blisko współpracuję z Natalią Siebułą i Anią Ławską, które poza talentem mają ogromną energię do tworzenia. Minimalistyczny styl dziewczyn idealnie odzwierciedla ducha Cloudmine, czyli mój. Idealny zestaw – jedwabny top od Natalii, z naszyjnikiem od Ani. Od lat bardzo kibicuję Sylwii Rochali, która myśli o modzie niekonwencjonalnie i daleko jej do minimalizmu, ten typ ekstrawagancji bardzo lubię i noszę na specjalne okazje. Muszę jeszcze wymienić cudowną Justynę Chrabelską, a torebka, o którą pyta mnie wiele osób to SYLT, projekt Małgorzaty Turczyńskiej – mam nadzieję, że wkrótce nowa kolekcja!
3. Z jakimi przeciwnościami musiałaś się zmierzyć, rozkręcając Cloudmine?
Internet, choć jest wspaniałym wynalazkiem sprzedażowym, nie sprzyja promowaniu jakości i stylu. Klient nie może dotknąć, przymierzyć, powąchać produktu, zobaczyć, że warto jest czasem zapłacić więcej. Dlatego najłatwiej sprzedają się t-shirty za 80 zł lub sukienki z dresu za 180 zł. Ja nie chcę sprzedawać ani jednego, ani drugiego. Nie ma u mnie niektórych popularnych polskich marek, bo nie reprezentują dla mnie ani wysokiej jakości ani estetyki, którą staram się spójnie przedstawiać w Cloudmine. Trudno jest przebić się z przekazem o mądrym kupowaniu, z produktami niszowymi, bardziej wymagającymi, mniej krzykliwymi. Budowanie marki w moim przypadku to wchodzenie na górę schodami, mimo że można wjechać windą. Oczywiście codzienność Cloudmine to też trudności każdego przedsiębiorcy: konkurencja, organizacja pracy, walka o klienta, etc. Im bardziej butik się rozrasta, tym problemów jest więcej, potrzeba rąk do pracy. Tu jednak mam bardzo dużo szczęścia i w momentach kryzysowych zjawiły się wspaniałe dziewczyny: Dominika, Olga i Paulina, które budują ze mną firmę – bez nich rozwój marki byłby niemożliwy.
4. Kim są twoje klientki?
Kobiety, które bardzo świadomie budują swoją garderobę. Wiele z nich robi zakupy w Cloudmine od samego początku, gdy sklep oferował ubrania vintage. Dlatego mam wrażenie, że przez te sześć lat klientki dojrzewają razem z projektem, zależy im na jakości i indywidualności. Widzę to po odbiorze kolekcji Uno, która była pierwszym wewnętrznym projektem Cloudmine – przygotowane przez nas wzory ubrań i biżuterii bardzo się spodobały właśnie stałym klientkom. Niedługo druga odsłona. Ponieważ w naszym butiku można znaleźć również dział DOM i DZIECKO, grono kupujących poszerzyło się o młode mamy, ale też o osoby, które chcą mieć w swoich mieszkaniach polski design i sztukę. Trudno jednoznacznie określić cloudminowego klienta, ale na pewno odpowiada mu estetyka „mniej znaczy więcej”, dbałość o detale, historia i filozofia, która stoi za każdym projektantem i marką.
5. Jak wyglądają twoje poranki?
Należę do tzw. sów, więc poranki to walka ze snem. Rozkręcam się powoli. Kiedyś nie przykładałam wagi do śniadań, teraz obowiązkowo pożywne śniadanie i radio. Jeśli czas pozwala to kilka stron książki i odpisywanie na pierwsze maile. Po śniadaniu często mam spotkania, na których z przyjemnością piję pierwszą kawę. Bez niej nie dam rady zacząć działać.