Od kiedy redakcja poprosiła mnie o napisanie recenzji „Gentlewoman”, minęło wiele tygodni. W wolnych chwilach kartkowałem magazyn, wielokrotnie uznając, że rozbudowane artykuły i profile bohaterek wymagają poświęcenia im czasu. Kiedy już musiałem napisać tekst, okazało się, że numer niedługo przestanie być aktualny. Na szczęście redaktorzy „Gentlewoman” są jak redaktorzy FashionPost – wiedzą, co jest modne teraz, ale przede wszystkim, co będzie modne w 2017.
„Gentlewoman” nie zaskakuje. Wiem, że mam przed sobą przemyślany, perfekcyjnie zaprojektowany magazyn. Na okładce, tym razem zielonej / miętowej / seledynowej / nie wiem w jakim konkretnie kolorze – Robyn, jedna z najlepszych szwedzkich wokalistek. W Polsce znana głównie z hitu „Dancing on my own”, przy którym mentalnie tańcować zaczynają nawet największe imprezowe gbury. Okazuje się jednak, że wyprodukowała wiele innych świetnych piosenek, była w trasie z Madonną, Katy Perry, nagrywała wspólnie z Röyksopp, a do tego lubi pić, palić i dobrze zjeść.
Poza tym – co za niespodzianka – dalej też teksty tylko o kobietach. Chociaż nie czuję się źle, kiedy je czytam. Nie jest mi głupio i mam poczucie, że nie tracę czasu, a nawet może inspiruję się do działania, kiedy kolejna mądra, nowoczesna gazeta udowadnia, że na świecie jest jednak sporo mądrych, nowoczesnych ludzi. Takich jak Stacy Martin – od kiedy zagrała w pierwszej części Nimfomanki von Triera, każdy chce z nią pracować, niektórzy marzą, by nią być, inni, by być z nią. Za to Stacy nie ma Facebooka i nie twittuje, jeździ na starym motorze i nie chce zostać gwiazdą. Przypadkiem występuje w zimowej kampanii MiuMiu. Kristen Wiig też nie ma Facebooka. Zaczynam przypuszczać, że to jakaś myśl przewodnia. Z kolei Marlene Dumas – aktualnie najdroższa żyjąca artystka świata – często rozdaje swoje obrazy przyjaciołom, ma burdel w pracowni i lubi pić wino (tak jak Robyn). A to zaledwie niektóre bohaterki tego numeru. Czy każda z nich nie ma Facebooka i pije?
Nieważne. Wywiady i profile są dobre, ale nie oszukujmy się, najważniejsze i tak są obrazki. Te w „Gentlewoman” oczu nie męczą. Zdjęcia robi tu m.in. Viviane Sassen i Alasdair McLellan, modelkami są utalentowane kobiety sukcesu, a perfekcyjne stylizacje są zawsze szczegółowo opisane, z uwzględnieniem materiałów, wzorów i krojów. Kiedy Vanessa Wideduwilt – kaskaderka z Hollywood – stylowo spada ze schodów, robi to w czarnym, wełnianym golfie od Alexandra McQueena i tweedowej spódnicy Lanvin.
Największa nauka płynie tu jednak z krótkich felietonów, ilustrowanych ascetycznymi fotografiami godnymi dyplomu na ASP. Dzięki nim wiem już, że to rośliny mięsożerne w tej chwili mają największe szanse zamieszkania w pięknych wnętrzach jasnych domów światłych ludzi. Tam równie atrakcyjnie będą prezentować się gry planszowe. Sama plansza do tryktraka (ang. backgammon) w bliskim sąsiedztwie mięsożernego dzbanecznika zrobi na gościach niesamowite wrażenie, o ile będą to akurat miłośnicy spędzania wolnego czasu w sposób analogowy. Wtedy też możemy polecić im sklep specjalistyczny, gdzie będą mogli wybrać odpowiednią planszę dla siebie. Jeśli wolimy rozrywki na świeżym powietrzu, „Gentlewoman” poleca przeprosić się z porzuconymi w dzieciństwie huśtawkami. Trzy minuty huśtania, zwłaszcza po lampce wina, to trzy minuty czystej przyjemności. Innej niż noszenie rajstop. Już samo brzmienie tego słowa nie wzbudza najmilszych skojarzeń. Rajstopy jednak urosły do rangi symbolu kobiecości i właściwie powinniśmy się cieszyć, że po prostu są, nawet jeśli się wałkują i puszczają oczka. Ponad wszystko zaś należy unikać spożywania czosnku i cebuli na śniadanie.
„Gentlewoman” nie jest głupie, nie jest prostackie, zawiera TREŚĆ. Spełnia wszystkie wymagania, jakim sprostać musi współczesny magazyn o modzie i stylu życia. Jest odpowiednio niszowy i odpowiednio rozpoznawalny. Nawet jeśli nie zamierzamy go w ogóle czytać, to przecież wygląda na tyle dobrze, żeby leżeć na szczycie tej nonszalanckiej (pieczołowicie wykurowanej) sterty (kompozycji) czasopism i książek, na naszym duńskim stoliku vintage z lat 60. (z Allegro).