brak kategorii
7 filmów, za które Leonardo DiCaprio powinien dostać Oscara
26.02.2016 Redakcja Fashion Magazine
Cały świat czeka w napięciu. Dostanie wreszcie czy znowu nie dostanie? Czy już ćwiczy minę pod tytułem: „Och, jak się cieszę, wreszcie go mam!” albo może „Cholera, znowu nie wyszło… Gratuluję koledze”. Afera z Oskarem dla 41-letniego DiCaprio osiągnęła w tym roku absurdalny rozmiar. To, co udało się uzyskać na pewno, to zwiększone zainteresowanie filmami aktora, tymi dawniejszymi, na pewno o niebo lepszymi niż „Zjawa”, które przeszły do historii nie tylko dlatego, że wszyscy mieli już serdecznie dosyć oglądania jego skwaszonej miny na rozdaniu Oskarów. On dobrze wybiera role, ma nosa, mało w jego filmografii wpadek, sporo wyzwań i dowodów na to, że lubi ryzyko.
Oto mój bezczelnie subiektywny wybór pt. „The best of DiCaprio”. Bo jeśli jak ja dosłownie padliście z nudów na „Zjawie”, możecie nie będąc kinomanem mieć realne wątpliwości co do jego talentu…
„Django”, 2012 - genialny, zły do szpiku kości plantator - sukinkot, autentyczny diabeł w ludzkiej skórze, z aptekarską precyzją i sadystyczną radością gnębiący swoich niewolników; człowiek tak zły, że kochamy się na niego gapić, a owo gapienie się ma spore podłoże emocjonalne. Fenomenalna rola, dopracowana co do najmniejszego detalu; to jak się patrzy, trzyma fajkę, jak chodzi, jak zmienia się jego mimika i w jaki sposób mówi, cedząc słowa przez zaciśnięte szczęki - mistrzostwo świata, szkoda, że niedocenione… Tak wygląda zło w wersji DiCaprio.
„Romeo i Julia”, 1996 - Najsłynniejszy romans wszech czasów, najsłynniejsza para nastoletnich i szaleńczo zakochanych kochanków, którzy z miłości popełnili samobójstwo. Jako jego cudna, eteryczna i nierzeczywista partnerka wystąpiła krucha jak porcelana Claire Danes i jest dla Leonarda wspaniałą przeciwwagą. On jest męski, butny i pełen emocji pryszczatego i dorastającego nastolatka, który myśli, że wszystko wie lepiej, kocha czasem za mocno, ale zawsze kocha za wszelką cenę. Piękna to rola, subtelnie narysowana, w tym kultowym, niesłychanie ważnym dla pokolenia dorastającego w latach 90. filmie i dowód na to, że DiCaprio od lat potrafi grać wiarygodnie wielkie uczucia na ekranie.
„Celebrity”, 1998 - zaledwie kilkanaście minut, ale jakże mocna i wpadająca w oko rola młodego, zagubionego w świecie mediów i szołbiznesu ślicznego gwiazdorka. Gra trochę siebie z tych czasów, młodego chłopaka, który jest zaszokowany sławą, jaka go otacza i na którą nie ma już wpływu. Ten film wszedł do kin po „Titanicu”, który stał się na długie lata zawodowym i prywatnym przekleństwem aktora. W „Celebrity” jest on sobą. Zagubioną młodą gwiazdą. Duża odwaga i dystans do siebie i swej kariery. Dla wielu jego sceny są najlepsze w tym czarno białym, opowiadającym o smutnych i strasznych kulisach szołbiznesu filmie Woody’ego Allena.
„J.Edgar” - wielki, niedoceniony film Clinta Eastwooda z 2011 roku, opowiadający o jednej z najbardziej tajemniczych i wpływowych postaci amerykańskiego życia publicznego, czyli wieloletnim szefie FBI, Johnie Edgarze Hooverze. DiCaprio jako Hoover jest po prostu genialny, mocny, widać ogrom jego przygotowań merytorycznych i źródłowych do roli przy jednoczesnym niemal zrośnięciu się (także przez niewiarygodną i uderzającą charakteryzację w filmie) z rolą człowieka, który śledził kogo się dało, zbierał haki i teczki na wszystkich wpływowych ludzi Ameryki, miał wielki głód władzy i splendoru jednocześnie z wielka, niezaspokojoną potrzebą akceptacji i miłości. Także tej przez lata skrywanej, bowiem DiCaprio gra Hoovera jako kogoś, kto przez całe życie maskuje przed innymi swoją prawdziwą seksualność… Za scenę przed lustrem- kto widział, ten wie, kto nie widział, niech zobaczy - mój prywatny Oscar.
„W sieci kłamstw”, 2008 - Kino akcji? Dlaczego nie! DiCaprio jako Roger Ferris, były dziennikarz, obecnie w CIA, ma odnaleźć niezwykle groźnego terrorystę powiązanego z Al-Kaidą. Problem polega na tym, że w obcym świecie, wśród nieznanych ludzi, którzy mają inną niż on mentalność i motywy działania, nie wie, komu ma ufać i czy jego szef aby na pewno zawsze jest po jego stronie i nie zostawi go w potrzebie. Obowiązkowa jest też w tej historii tajemnicza i urodziwa kobieta, zakazane bicie serca, potworny strach o kogoś, kto owo bicie serca wywołuje. DiCaprio świetnie wypadł w mocnym kinie, bogatym w zwroty akcji jak z rasowego thrillera, jak zwykle u niego nadając swej postaci mocny emocjonalny i uwiarygadniający rys.
„Całkowite zaćmienie”, 1995 - Jako słynny Artur Rimabud, nieustannie inspirujący poeta przeklęty, w niewoli swoich rządz i erotyki oraz nadmiaru wszelkich używek, jest tutaj wyrośniętym, niegrzecznym dzieciakiem, o naburmuszonej, przedwcześnie postarzałej twarzy i oczach, które widziały za dużo. Wkurza, fascynuje, magnetyzuje. Jest cudownym, niemal nierzeczywistym, zjawiskiem natury, przed którego urokiem nie sposób się obronić. No i te sceny erotyczne pomiędzy dwoma mężczyznami. Trudne do sfilmowania, aby nie urazić nikogo, tutaj są autentycznym aktem miłości, bliskości, a bywa że i wściekłości. A to nie lada wyzwanie dla tak zagorzałego wielbiciela seksownych modelek, jakim jest DiCaprio…