brak kategorii
5 pytań do Stephena Jonesa: najbardziej znanego modysty na świecie
20.11.2016 Justyna Majka
Którego ze swoich klientów zapamiętałeś najbardziej, czy ktoś został twoim ulubieńcem albo muzą? O co ta osoba poprosiła?
To trudne pytanie. To jakby pytanie matki, które z dzieci kocha najbardziej. Mógłbym powiedzieć, że Boy George, bo on zawsze był bardzo ekstrawagancki, ale najbardziej niesamowitym przeżyciem było spotkanie Księżnej Diany. To było niesamowite uczucie, ponieważ, kiedy byłem młodszy już sama myśl o wejściu do Pałacu Buckingham była nieprawdopodobna, a co dopiero szansa na poznanie przyszłej królowej Anglii. Księżna Diana była niezwykle czarującą osobą, bardzo normalną i otwartą. Zawsze zachowywała się z gracją. Widziała, że stresowałem się spotkaniem, więc sprawiła, że poczułem się jak najbardziej komfortowo. W wyniku naszych rozmów powstał kapelusz. Diana chciała coś prostego, więc zrobiłem dla niej zamszowy beret. To nie był żaden królewski kapelusz o niesamowitych rozmiarach, a zwykłe nakrycie głowy. Jednak jak tylko założyła go księżna, stał się wyjątkowy. Patrząc na Dianę, ludzie zawsze przede wszystkim widzieli ją samą. Na tym polegała jej charyzma. W przypadku moich klientów zawsze kapelusz był jakąś formą urozmaicenia stroju, ale tak naprawdę wszystko kręciło się wokół osoby, która miała go na sobie.
Zacząłeś swoją karierę w latach 70. kiedy w środowisku kreatywnym była zupełnie inna atmosfera, wszyscy imprezowali. Jak to teraz wygląda w Londynie, gdzie ludzie chodzą?
Obecnie wszystko jest bardzo silnie związane z techniką i komputerami. W latach 80. w wolnym czasie ludzie przede wszystkim chodzili do klubów, w ten sposób powstała silna subkultura rave. Potem nagle coraz częściej decydowali się zostawać w domu i spędzać czas przed komputerem, a kluby zaczęły pustoszeć. Coś się jednak zmieniło w przeciągu ostatnich 5 lub 6 lat w Londynie. Ludzie znowu zaczęli częściej wychodzić, nawet pomimo tego, że kluby się zamykają, ponieważ są sprzedawane, a następnie przekształcane na drogie apartamenty. Nie wiem, czy słyszałaś, ale mamy nowego burmistrza Londynu, jest nim od maja Sadiq Khan, który chce powołać nowe stanowisko „nocnego burmistrza”, który ma pomóc kontrolować nocne kluby. W wyniku działań nowych władz, metro już kursuje przez 24 godziny w piątek i sobotę, mniej więcej co 8 minut (wcześniej było zamykane o 1:00 – przyp. autora). To świetna wiadomość, bo komunikacja miejska jest oczywiście tańsza od taksówki, więc coraz więcej ludzi znowu będzie wychodzić wieczorem i chodzić do klubów. Historia klubów w Anglii jest w ogóle bardzo interesująca. Kiedyś każdy był w innej konwencji – jedne były dyskotekami, inne były dla gejów, a inne miały regularne występy drag queen. Ostatnio wszystkie style bardzo się wymieszały.
Słyszałam, że według ciebie kapelusze i plan filmowy nie idą ze sobą w parze, natomiast moda i sztuka to idealne połączenie. Dlatego tak uważasz?
Pamiętam, że powiedziałem, że aktorki nie noszą dobrze kapeluszy, ale to przez fakt, ze plan zdjęciowy im nie sprzyja. Moim zdaniem, kluczem do dobrego aktorstwa są przyciągające uwagę oczy aktora, zarówno dla kamery jak i dla reżysera, a kapelusze bardzo często zaburzają tą komunikację. Powodują wszelkie cienie na twarzy, które padają na twarz w przypadku noszenia kapelusza. Co więcej, płynność kadrów jest wtedy bardzo trudna, i dlatego reżyserowie nie przepadają za kapeluszami. Natomiast aktorki lubią je nosić. Kiedy pracowałem jako konsultant nad filmem „Coco Chanel” z Audrey Tatou w roli głównej, stało się coś bardzo niezwykłego. Po pierwsze zamówienie na kapelusze było opóźnione, dlatego dostarczyłem kapelusze na plan dopiero podczas zdjęć. Gdy nałożyłem jeden z nich na głowę Audrey, ona natychmiast powiedziała, że może grać „mniej”, bo kapelusz będzie grał za nią. Stwierdziła, że dzięki niemu może być bardziej subtelna, dyskretna i na dodatek wygląda o wiele lepiej przed kamerą. W rezultacie była była bardziej spokojna i zrelaksowana podczas całego dnia pracy. Z tego też powodu, myślę, że moje kapelusze świetnie nosi Dita Von Teese. Ona jest fantastyczna, a jej uroda jest niezwykle intrygująca, bo nie wygląda ani bardzo młodo, ani zbyt dojrzale. Jest świadoma swojej kobiecości, a do tego ma niezwykłą charyzmę. Ona zawsze z prostego kapelusza potrafi zrobić coś niezwykłego. Tą samą umiejętność posiada Lady Gaga. Bardzo lubię ubierać artystów scenicznych – oni traktują kapelusze jak rekwizyty, lubią mieć coś extra, co dodatkowo podkreśli ich stylizację. Kapelusz jest więc w tym przypadku nawet wskazany.
Czy jest jakiś motyw przewodni, którego nie wykorzystałbyś na kapeluszu? Z czym nie czułbyś się komfortowo?
Wydaje mi się, że nie ma takiego tematu. W mojej tegorocznej zimowej kolekcji inspirowałem się dzielnicą Soho w Londynie. Na nakryciach głowy umieściłem podświetlane trzy litery X oraz budki telefoniczne z call girls. Wydaje mi się, że w projektowaniu możemy wykorzystać wszystko, nawet kiedyś wykorzystałem połamane kości. Moje kolekcje są w pewnym sensie autobiograficzne.
Czym inspirujesz się w tym momencie? Gdzie szukasz natchnienia?
Na przykład dzisiaj rano poszedłem pobiegać niedaleko Rzeki Warta. Uprawiam sporty, żeby być zdrowym i utrzymać wagę, co jest świetną okazją do przeróżnych obserwacji. Lubię spędzać czas na świeżym powietrzu i przyglądać się naturze. Patrzyłem dzisiaj na piękne, złote liście, a ponieważ w Polsce jest o wiele zimnej, te kolory zmieniają się dużo szybciej niż w Londynie. Podziwiałem waszą niezwykłą architekturę, w szczególności kościoły. Wydaje mi się, że inspiracja może przyjść zewsząd.
Ze Stephenem Jonesem spotkaliśmy się w ramach 10. edycji Art & Fashion Forum powered by Grażyna Kulczyk.