Patryk Chilewicz: Masz specyficzną rolę w „Top Model” – z jednej strony prowadzisz program, z drugiej jesteś terapeutą, wsparciem, mentorem dla młodzieży. Czy czujesz obciążenie? Ludzie przychodzą, płaczą ci w rękaw, proszą o pomoc i ratunek…
Michał Piróg: Jest to rodzaj odpowiedzialności, ponieważ ci ludzie przychodzą z jakimś pomysłem na siebie, po czym okazuje się, że ten pomysł się nie sprawdza. Potem przychodzą do ciebie po radę i tych osób jest tyle, ilu uczestników w programie. Każdemu radzisz jak najlepiej, ale nie każdemu wychodzi, bo nie każdy przechodzi dalej. Zawsze masz takie obciążenie, że ktoś będzie miał do ciebie pretensje, że mogłeś mu pomóc bardziej. Z drugiej strony: czy to jest moim obowiązkiem? Moim obowiązkiem jest danie wskazówek. Moje wskazówki są zwykle jednakowe: „nie słuchaj tego co mówię, staraj się być sobą, mieć intuicję, liczyć na siebie”. To co osiągamy w życiu to jest tylko i wyłącznie wypadek i konsekwencja naszych postanowień. To czy się sugerowaliśmy kimś innym, to też jest nasz wybór. Takie jest życie. Staram się im to wszystko mówić. To my determinujemy jakie będzie jutro. To zależy od nas.
Kto jest mocniejszy w tym sezonie: faceci czy dziewczyny?
Wiem, że wszyscy jurorzy mówią, że faceci są mocniejsi. Sam nie wiem. Na szczęście to nie ja muszę oceniać kto sobie poradzi w modelingu, a kto nie. Jest jedna dziewczyna, która jest tak piękna, że dystansuje wszystkich i przez to, faceci się trochę nie liczą. Może są potencjalnie lepsi, bezpieczniejsi, ale ona jest super.
Masz kontakt z uczestnikami poprzednich edycji „Top Model”? Spotykasz się, kumplujesz?
Oczywiście, Osi (Ugonoh – przyp. red.), Zuzka (Kołodziejczyk), którą uwielbiam. Ona mieszka w Poznaniu, strasznie dużo podróżuje, ale jak mamy możliwość to się spotykamy. Ostatnio była w Warszawie, więc spędziliśmy dwa dni ze sobą. Lubie ją, jej chłopaka, jej siostrę, nawet rodziców. Mamy kontakt, nie tak duży, jakby się wydawało, bo dzieciaki się rozjeżdżają po świecie. Czasami też, jeżeli sami nie dzwonią, to ja odbieram to jako sygnał, że nie ma potrzeby. Zuzka i Osi – te dwie kocham. Są cudowne i mam nadzieję, że tak zostanie.
Oglądasz porozbieranych mężczyzn w programie. Robi to na tobie jakieś wrażenie?
Oni są za młodzi, żeby to robiło jakieś wrażenie. To są dzieciaki. Jeszcze chyba nie mam syndromu, że już się patrzę za nastolatkami. Jeszcze taki stary nie jestem. Nadal uważam, że przystojny, dojrzały facet to jest to.
A jak ci się żyje Michale w naszej „dobrej zmianie”?
Mi się żyje dokładnie tak samo, jak się żyło. Nie mamy ustroju totalitarnego, nie mamy prześladowań. Niepokoi mnie zaślepienie społeczeństwa, że coś dostaliśmy od nowego rządu. Dostaliśmy największy dług jakim dysponowaliśmy w całej historii istnienia kraju. To wszystko jest bańką mydlaną. Rząd, który jest kierowany poczuciem krzywdy nigdy nie może być dobry. Na razie nie dzieją się złe rzeczy, one się mogą dopiero wydarzyć. Niestety mam takie poczucie, że jesteśmy troszeczkę w przededniu kryształowej nocy, która miała miejsce w Niemczech. Tylko, że tym razem to nie będzie kwestia Żydów, to będzie kwestia wszystkich, którzy myślą inaczej. Wtedy też nie była kwestią Żydów, wtedy ekonomia upadła i ludzie zaczęli pokazywać palcami kto jest temu winien. Pokazali niewinnych. Dzisiaj też pokazujemy niewinnych. To jest przykre.