W jaki sposób znalazłaś się w samym centrum polskiego show-biznesu?
Przez przypadek. Okazuje się, że losowi czasem warto zaufać. Zawsze ciągnęło mnie do świata telewizji, programów rozrywkowych czy filmu. Wiedziałam, że w przyszłości chcę robić coś w tym klimacie i od nastoletnich lat krzątałam się gdzieś dookoła, żeby nawdychać się oparów ,,wielkiego świata”. Tak się nawdychałam, że po przeprowadzce do Warszawy bardzo szybko zaczęłam pracować przy niewielkich projektach jako prezenterka czy współprowadząca – tu się odnalazłam. Pewnego dnia wzięłam jednorazowy ,,job”, który polegał na nagraniu pilotażowego odcinka krótkiego programu lifestylowego na polskich salonach. Przepytałam wtedy Marylę Rodowicz, Małgorzatę Kożuchowską i Dodę… Ostry start jak na pierwszy raz, prawda? To był event na Moliera 2. Okazało się, że odcinek próbny bardzo się spodobał i zaproponowano mi pracę, której w ogóle nie planowałam, bo wyjeżdżałam na studia do Francji.
Pojawił się dylemat, ale jednak zadecydowałam, że wyjeżdżam na pół roku, więc świadomie, ale jednak z pewnym żalem pożegnałam się z tą propozycją. Po powrocie, ku wielkiemu zaskoczeniu okazało się, że projekt jeszcze nie wystartował, wciąż nie znaleźli nikogo innego mimo paru castingów i mogę spróbować. Był to Pudelek TV. Miało być lifestylowo ale po kilku miesiącach wyklarowało się, że ludzie chcą więcej konkretów o gwiazdach. Po Pudelku droga poprowadziła mnie do Gwiazd w Wirtualnej Polsce oraz do programu TVN ,,Na językach”. Tak oto z prezenterki stałam się dziennikarką show-biznesową.
Co cię najbardziej podnieca, a co mierzi wśród polskich gwiazd?
Podnieca mnie nic. To zabrzmi jak frazes, ale jednak go wypowiem – dla mnie gwiazdy to normalni ludzie. I nie jest to żaden przytyk, po prostu fakt. Oczywiście nie czułam tak od samego początku – przy Rodowicz zmiękły mi wtedy kolana, ale wystarczyło kilka miesięcy, żeby zrozumieć jak jest w rzeczywistości. Oni mają specyficzną pracę – to tyle.
Co mnie mierzi? Chyba bardziej bawi. Kiedy ktoś buduje wokół siebie otoczkę gwiazdy światowego formatu. Wchodzenie w ostatniej sekundzie przed pokazem, uciekanie z wydarzeń czy ścianek, prowadzenie przez menedżerów za rączkę, jeszcze tylko ochrony brakuje. Tak jak w przypadku Edyty Górniak w tłumie na festiwalu w Sopocie mogę taką logistykę zrozumieć, tak jeżeli robi to jakaś aktorka na pokazie mody, gdzie są tylko ludzie z branży to lekko żałosne. Gdyby oni wiedzieli jak my po tej drugiej stronie się z tego mocno śmiejemy…
Dojrzali artyści zdobywają nasz autorytet. Jak myślisz, co będzie za 50 lat, gdy dojrzałymi gwiazdami będą dzisiejsi Youtuberzy i blogerzy?
Nasi dzisiejsi topowi blogerzy i youtuberzy to bardzo młodzi ludzie, czasem robią głupoty, ale są bystrzakami jeżeli udało im się ustrzelić tak wartościową niszę. Teraz dorastają na naszych oczach i myślę, że za parę lat wielu z nich będzie można uznać za całkiem mądre, dorosłe już osobniki. Za 50 lat to oni będą mówili ,,a za moich czasów” wspominając prehistorycznego Snapchata. Czas leci, czasy się zmieniają i moim zdaniem nie ma co łapać się za głowę, tylko trzeba spróbować to zrozumieć, nadążać za tym i pogodzić się z faktem, że tak wygląda dzisiejszy postęp i tak wyglądają gwiazdy przyszłości. Powiem ci natomiast, jak nie wyglądają gwiazdy przyszłości – to te, które nie udzielają się w sieci. Jak popatrzysz na nasz polski rynek aktualnie panujących gwiazd to wcale nie jest z tym zbyt dobrze…
W jaki sposób odpoczywasz od show-biznesu? Obydwoje wiemy, że potrafi on zmęczyć…
Dobrze, że moje najbliższe, codzienne otoczenie – rodzina, przyjaciele, to ludzie z innego świata. To z pewnością bardzo pomaga. Jeżeli potrzebuję odpocząć tak na 100% to organizuję wyjazd zagraniczny, chociaż na weekend, na którym staram się minimalnie korzystać z sieci. Przyznaję, że internet w nadmiarze strasznie mnie męczy, nie jestem typem osoby przyssanej do smartfona. Wyjazdy natomiast zawsze otwierają trochę głowę i wracam z nich z myślą ,,jest tyle miejsc, możliwości, opcji”. Wracam do swojego świata z myślą, że wykonuję tę pracę bo chcę, bo ją lubię i jestem w tym miejscu bo tak wybieram. Ale gdyby przestało mi się to podobać to świat proponuje milion opcji. Chyba ta świadomość wolności i możliwości dotlenia trochę umysł i nawet jak jestem bardzo zmęczona pracą to przypominam sobie, że mogę wszystko, a jednak wybrałam, że chcę być tutaj. Wtedy znowu wracam do pracy z pompą.
Nasz show-biznes mocno różni się od tego amerykańskiego czy choćby brytyjskiego. To dobrze, źle, zmierzamy w tamtym kierunku?
Miałam szansę realizować materiały na wydarzeniach show-biznesowych zarówno w Nowym Jorku, jak i w Londynie i rzeczywiście – jest to totalnie inna skala i inny rozmach. Natomiast nie uważam, żebyśmy wyglądali przy nich jak ,,biedna Polska”. Nasze wydarzenia trzymają bardzo mocny poziom. Różnimy się natomiast przede wszystkim tym, że tamte gwiazdy to gwiazdy międzynarodowe. U nas oprócz kilku osób typu Joanna Krupa czy Anja Rubik, mamy tylko gwiazdy lokalne. To powoduje, że wszystko co najpiękniejsze w show-biznesie: tłumy ludzi, fani, oczekiwania na gwiazdę – w Polsce istnieje na bardzo małą skalę. Dlatego bycie gwiazdą w Polsce to bardziej lincz i walka o pracę/rolę/kampanię niż leżenie i uwielbienie. Przez to celebryci średnio potrafią się wyluzować, nie biorą udział w nieszablonowych inicjatywach, boją się wyjść z ram stuprocentowej poprawności. Chciałabym, żeby to wszystko się trochę przeprojektowało, bo byłoby znacznie, znacznie ciekawiej…