Jeszcze niedawno świętowaliśmy jej 102 urodziny, a dziś przyszło nam się żegnać. To jednak pożegnanie pozorne, bo pani Szaflarska całym swoim życiem udowodniła, że jest kimś więcej niż zwykłym śmiertelnikiem – to wybitna jednostka, która trafia się niezwykle rzadko. Dzięki temu może być pewna, że przejdzie do historii nie tylko jako świetna aktorka, ale także jako – po prostu i aż – dobry człowiek.
Za humor i dystans
Pani Danuta do końca swojego życia znana była z wielkiego poczucia humoru, który nie opuszczał jej właściwie nigdy. Lubiła żartować, śmiać się i rozśmieszać, lecz zawsze z szacunkiem do drugiego człowieka. Nie brakowało jej przy tym zmysłu autoironii. Do historii przeszło jej stwierdzenie: „Najtrudniejsze dla kobiety jest, jak kończy trzydzieści lat, bo wtedy wie, że opuszcza młodość. Tak stało się ze mną. A potem to już była tylko zabawa! 50, 70, 90!” Za pracowitość
Grała do końca. Ostatnie lata była związana z TR Warszawa. Wszyscy zachodzili w głowę, jak stulatka wciąż może wychodzić na scenę i grać, a ona zamiast o tym myśleć – robiła to. Zagrała w ponad stu filmach i serialach, a także niezliczonych produkcjach teatralnych. To jednak nie wszystko – angażowała się również charytatywnie, w tym roku jeszcze (!) stała z puszką, zbierając na odnowienie Powązek. Za talent
Ma na swoim koncie najwyższe odznaczenia zarówno państwowe, jak i filmowe. Te nigdy ją specjalnie nie obchodziły, bo liczyła się sama gra, praca, zajęcie! Krytycy nazywają ją najwybitniejszą postacią polskiego aktorstwa dwóch wieków. „Pięknie zapisana karta aktorska i dobrze wykorzystane życie” – napisał po jej odejściu Tomasz Raczek. Za piękno – wewnętrzne i zewnętrze
Szaflarska w latach swojej młodości uważana była za jedną z najpiękniejszych kobiet. Mimo, że wraz ze swoim filmowym partnerem – nie mniej przystojnym amantem Jerzym Duszyńskim – grywali romanse, a kochało się w niej pół Polski, pani Danuta nigdy nie zapomniała o tym, co naprawdę w życiu jest ważne, a więc uczciwości, dobroci i zwykłej, banalnej sympatii do drugiego człowieka. Za szczerość
Nigdy nie ukrywała swoich wolnościowych poglądów, choć starała się nie dać wciągnąć w politykę. Gdy pytano ją o film „Smoleńsk”, odpowiadała, że „nie będzie o tym mówić”. Wcześniej, podczas wojny, nie raz pokazała swoją odwagę. Gdy gonili ją esesmani, wpadła do budynku żandarmerii wojskowej domagając się pomocy. Żołnierz zdębiał i chyba w zdziwieniu pokazał jej bezpieczne wyjście, o czym opowiadała w jednym z wywiadów. Ostatnie zaś lata życia poświęciła grze w eksperymentalnym TR Warszawa, który słynie ze swojego liberalizmu.
Pani Danuta do końca swojego życia znana była z wielkiego poczucia humoru, który nie opuszczał jej właściwie nigdy. Lubiła żartować, śmiać się i rozśmieszać, lecz zawsze z szacunkiem do drugiego człowieka. Nie brakowało jej przy tym zmysłu autoironii. Do historii przeszło jej stwierdzenie: „Najtrudniejsze dla kobiety jest, jak kończy trzydzieści lat, bo wtedy wie, że opuszcza młodość. Tak stało się ze mną. A potem to już była tylko zabawa! 50, 70, 90!” Za pracowitość
Grała do końca. Ostatnie lata była związana z TR Warszawa. Wszyscy zachodzili w głowę, jak stulatka wciąż może wychodzić na scenę i grać, a ona zamiast o tym myśleć – robiła to. Zagrała w ponad stu filmach i serialach, a także niezliczonych produkcjach teatralnych. To jednak nie wszystko – angażowała się również charytatywnie, w tym roku jeszcze (!) stała z puszką, zbierając na odnowienie Powązek. Za talent
Ma na swoim koncie najwyższe odznaczenia zarówno państwowe, jak i filmowe. Te nigdy ją specjalnie nie obchodziły, bo liczyła się sama gra, praca, zajęcie! Krytycy nazywają ją najwybitniejszą postacią polskiego aktorstwa dwóch wieków. „Pięknie zapisana karta aktorska i dobrze wykorzystane życie” – napisał po jej odejściu Tomasz Raczek. Za piękno – wewnętrzne i zewnętrze
Szaflarska w latach swojej młodości uważana była za jedną z najpiękniejszych kobiet. Mimo, że wraz ze swoim filmowym partnerem – nie mniej przystojnym amantem Jerzym Duszyńskim – grywali romanse, a kochało się w niej pół Polski, pani Danuta nigdy nie zapomniała o tym, co naprawdę w życiu jest ważne, a więc uczciwości, dobroci i zwykłej, banalnej sympatii do drugiego człowieka. Za szczerość
Nigdy nie ukrywała swoich wolnościowych poglądów, choć starała się nie dać wciągnąć w politykę. Gdy pytano ją o film „Smoleńsk”, odpowiadała, że „nie będzie o tym mówić”. Wcześniej, podczas wojny, nie raz pokazała swoją odwagę. Gdy gonili ją esesmani, wpadła do budynku żandarmerii wojskowej domagając się pomocy. Żołnierz zdębiał i chyba w zdziwieniu pokazał jej bezpieczne wyjście, o czym opowiadała w jednym z wywiadów. Ostatnie zaś lata życia poświęciła grze w eksperymentalnym TR Warszawa, który słynie ze swojego liberalizmu.