W ramach naszego cyklu „Przypominamy” powracamy do wywiadów i artykułów z poprzednich numerów Fashion Magazine i Fashion at Home. Dzisiaj zapraszamy do lektury tekstu o meblach z duszą z pierwszego wydania Fashion at Home.
Agata Górka i Maciej Cypryk, założyciele marki 366 Concept Retro Furniture, postanowili przypomnieć, że polski design sprzed lat jest ponadczasowy, unikatowy i śmiało może konkurować ze światowymi klasykami.
Młoda polska marka, 366 Concept Retro Furniture – za cel swojej działalności postawiła wskrzeszanie klasyków polskiego designu. Założyciele firmy – Agata Górka i Maciej Cypryk – postanowili dać nowe życie legendarnemu fotelowi Model 366 projektu Józefa Chierowskiego z 1962 roku. Zdobycie licencji na jego produkcję nie było łatwe, na szczęście zapał i doskonały plan Agaty i Macieja tak urzekły córkę zmarłego profesora Chierowskiego, która zarządza spuścizną ojca, że postanowiła zaufać młodemu duetowi. Od 2014 roku na wyłącznej licencji do praw autorskich marka ruszyła z produkcją tego wyjątkowego mebla. Oryginalny fotel 366 został wzbogacony o całą rodzinę mebli – stoliki, sofy i fotel bujany. Ofertę marki uzupełniają autorskie projekty mebli inspirowanych ikonami polskiego designu. Wszystko to sprawiło, że meble sygnowane marką 366 Concept to obiekt pożądania polskich i zagranicznych miłośników designu. Powód jest prosty – produkty wykonane są z dbałością o najdrobniejsze detale i idealnie wpisują się w nowoczesne wnętrza zarówno w klimacie loft, jak i skandynawskim. Założyciele marki opowiadają nam, czym dla nich jest dobry design i czy meblami sprzed 60 lat łatwo jest zainteresować współczesnego odbiorcę.
Jak ważnym meblem jest fotel?
A zatem zaczniemy od historii siedziska… Krzeseł używano już w Egipcie za czasów faraonów, Grecy doskonalili ich kształt, a Rzymianie sprowadzili do Europy, ale po upadku ich imperium odeszły w zapomnienie i powróciły dopiero w okolicach średniowiecza. Krzesła i fotele nie były wtedy tworzone dla wygody, ale po to, by zamanifestować autorytet. Aby móc zasiąść w fotelu, trzeba było być ważną osobistością. Siedzisko króla lub arystokraty zawsze znajdowało się w centralnej części pomieszczenia, przyciągał uwagę, budził szacunek. Do dziś fotel jest głównym bohaterem domu. Kontekst pozostał ten sam, na szczęście bardzo zmienił się komfort siedzenia. Średniowieczne pomieszczenia miały wiele funkcji, meble były przenośne i składane (stąd do dziś istniejąca francuska nazwa oznaczająca meble – mobiliers, czyli ruchomości). Meble miały być użyteczne, a nie wygodne. Troska o komfort i wnętrze domu pojawiła się dopiero wraz z początkiem dbałości o ludzkie wnętrze i umysł. XVII-wieczny Wersal często jest nazywany przez historyków środowiskiem ludzi żyjących tylko dla przyjemności, ale gdyby nie ich hedonizm, meble w takiej postaci, jaką znamy dziś, mogłyby nie istnieć. W tym okresie po raz pierwszy pojawiły się wygodne sprzęty do siedzenia, a sama ta czynność przestała być funkcją i obowiązkiem, a stała się formą odpoczynku. Pojawiły się nowe, służące wypoczynkowi sposoby siadania, które zmieniły kształt foteli. Oparcia odchyliły się pod kątem, meble były szersze i niższe, umożliwiały większą swobodę. Pojawiły się miękkie kształty, które znamy i uwielbiamy do dziś.
Uwielbiany jest też model fotela 366 zaprojektowany przez Józefa Chierowskiego. I to uwielbienie wciąż trwa, mimo 60 lat, które minęły od jego premiery. Sądzę, że kluczem jest tu jego ponadczasowość i to, że pasuje do każdego wnętrza.
Chierowski zaprojektował swój najsłynniejszy fotel na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Swoją szansę dostał dzięki niezwykłemu splotowi wydarzeń. W 1962 roku w Dolnośląskiej Fabryce Mebli wybuchł pożar i poszukiwano mebla, który byłby w stanie szybko nadrobić straty. Projekt Chierowskiego był inny niż wszystkie, uznano więc, że dzięki niezwykłej prostocie i nowoczesnej ergonomii uda się go najszybciej wprowadzić na linię produkcyjną. Konstrukcja fotela jest rzeczywiście prosta, a zarazem elegancka i minimalistyczna. Model 366 zdecydowanie odbiegał od ciężkich, wojennych mebli, które w owym czasie królowały na salonach, był niezwykle nowoczesny. Główna część to tapicerowane siedzisko połączone z oparciem. Towarzyszą mu drewniane podpory łączące po dwie zwężające się ku dołowi nóżki (przypominające nożyczki) oraz podłokietnik o obłym, charakterystycznym dla stylu lat 60. kształcie. Jedyną ozdobą fotela Chierowskiego były guziki i pikowania. Wyprodukowano go w imponującej liczbie miliona egzemplarzy. Chętnie meblowano nim prywatne mieszkania, ale również placówki dyplomatyczne i miejsca publiczne. Fotel 366 był produkowany przez ponad 20 lat.
W 2014 roku, po przerwie trwającej ponad 30 lat, 366 Concept przywróciło projekt Chierowskiego na rynek. Zyskał on ogromną popularność poza granicami naszego kraju. W 2016 roku model 366 stał się eksponatem w nowo otwartym The Design Museum w Londynie. Wybrała go słynna pracownia architektoniczna OMA. Stanął obok europejskich ikon wzornictwa, takich jak sofa Wegnera i krzesło Thoneta. Fotel wystąpił także w kilku międzynarodowych produkcjach, m.in. „Le Redoutable” (w Polsce znany pod tytułem „Ja, Godard”) z 2017 roku.
Dziś oferujemy oryginalne reedycje fotela prosto ze szkiców Chierowskiego, bez ciężkiej śruby na zewnętrznej stronie oparcia, której wobec braku możliwości technicznych nie można było usunąć za życia projektanta, mimo jego ogromnych chęci. 366 Concept wznowiło również opcję z metalowymi nogami, nigdy wcześniej nie produkowaną, która także z pewnością uszczęśliwiłaby profesora. Fotel 366 Metal to jeden z jego mniej znanych projektów, który w związku z brakiem dostępności materiałów w latach 60. mógł ujrzeć światło dzienne dopiero dzięki wskrzeszeniu go przez 366 Concept. Chociaż stworzony lata temu idealnie pasuje do współczesnych wnętrz.
Dlaczego akurat temu fotelowi daliście drugie życie?
Byliśmy jednogłośni, że właśnie ten fotel, spośród wszystkich nam znanych jest najciekawszy, bardzo współczesny, choć został zaprojektowany tak dawno temu. Problem polegał na tym, że wyprodukowane oryginalnie egzemplarze różniły się wielkością i szerokością np. nóżek, mają też inne proporcje. Wszystko dlatego, że były produkowane w różnych fabrykach. Wtedy architektka wnętrz i miłośnik odnawiania mebli postanowili połączyć siły (śmiech). Wpadliśmy na pomysł, żeby dokonać reedycji takich mebli z połowy XX wieku, tak jak robi to szwajcarska marka Vitra.
I jaka była dalsza droga? Jak udało wam się uzyskać wyłączne prawa do produkcji tego fotela?
To był bardzo długi proces. Uzyskanie licencji na Model 366 zawdzięczamy temu, że z Panią Katarzyną, córką Józefa Chierowskiego, połączyła nas nić porozumienia. Pani Katarzyna sama jest artystką i może właśnie dlatego tak świetnie się rozumiemy. Kiedy siedem lat temu opowiedzieliśmy jej o naszym pomyśle, uwierzyła w nasze zaangażowanie i w to, że bardzo poważnie podchodzimy do tego projektu. Do dziś wspominamy spotkanie w jej mieszkaniu we Wrocławiu, które w całości jest urządzone w stylu Mid-Century. Nie byliśmy pierwsi, którzy zgłosili się do niej z prośbą o uzyskanie praw autorskich, ale to nam się udało.
Podkreślacie w wywiadach, że jesteście zafascynowani stylem Mid-Century. Opowiedzcie pokrótce, na czym on polega i dlaczego tak was inspiruje?
Styl Mid-Century wykształcił się po II wojnie światowej i utrzymywał się aż do lat 70. Teraz znów powraca w nowoczesnej odsłonie. Charakteryzuje go klasyczny, subtelny wygląd z przewagą geometrii i koloru. Królują drewno i mosiądz, kolory ziemi – musztardowe, oliwkowe – a do tego rozświetlające i eleganckie klasyczne odcienie kremu. Charakterystyczna dla Mid-Century musztarda to niesłychanie energetyczny kolor entuzjazmu i kreatywności. Głęboki, lekko ziemisty żółty działa stymulująco. Musztardowe dodatki przyciągają uwagę i ocieplają pomieszczenie. Oliwka z kolei ma w sobie romantyczny urok, to naturalny i spokojny kolor, który doskonale sprawdza się we wnętrzach łączących ze sobą różne wzory i barwy, stanowiąc neutralizujące połączenie. Zieleń to kolor nadziei, tak ważnej w dzisiejszych czasach, symbolizuje też ekologię, która jest niezwykle istotna dla nas jako właścicieli marki.
Cieszy mnie to, że coraz popularniejsze staje się rzemiosło. Meble powstają z dbałością o najmniejsze szczegóły. Czy takie podejście w najbliższej przyszłości ma szansę stać się dominującym trendem w designie i zacząć powoli wypierać marketowe marki, gdzie przedmiotom jest brak duszy?
Już przed pandemią był to bardzo wyraźny trend, a teraz nabrał jeszcze większego znaczenia. Według nas przyszłość to poszanowanie tradycji, lokalności, rzemiosła. To unikatowe rozwiązania, odchodzenie od unifikacji wszystkiego i wszystkich. Każdy z nas jest inny i powinien manifestować swoją wyjątkowość, to samo dotyczy wnętrz. Każdy zasługuje, by mieszkać w pięknych, autentycznych wnętrzach. Choć oczywiście dla każdego piękno jest czym innym. Ale to dobrze. Przestrzenie powinny różnić się od siebie.
A czym dla was jest luksus we wnętrzach? Drogie meble kultowych projektantów zaaranżowane w minimalistycznej przestrzeni? Mnogość detali i unikatowych przedmiotów? A może po prostu funkcjonalnie zaaranżowana przestrzeń?
Luksus to przede wszystkim komfort i jakość wykonania. Aby czuć się dobrze, trzeba otoczyć się meblami i przedmiotami, które lubimy, które nas uszczęśliwiają i które możemy przekazywać z pokolenia na pokolenie. Luksus to nie chwilowa moda, ale ponadczasowe klasyki i dobrze dobrana paleta kolorystyczna, która nas zrelaksuje i napełni dobrą energią.
Odnieśliście sukces i w Polsce, i za granicą. Wasze meble stoją w wielu wyjątkowych miejscach we Francji, Anglii, Niemczech? Co stoi za sukcesem marki?
Myślę, że jakość oferowanych przez nas mebli. Bardzo dbamy o to, żeby wszystko było na najwyższym możliwym poziomie, tworzymy z materiałów premium. Używamy dębowego i jesionowego drewna sezonowanego przez siedem lat, dzięki czemu mamy pewność, że nie popęka. Bardzo selektywnie wybieramy tkaniny. Mamy ich w ofercie 10 kolekcji w ponad 70 kolorach. Są bardzo wytrzymałe i w 100 proc. plamoodporne. Fotele produkujemy w Polsce, a nie jest tajemnicą, że największe marki na świecie także zlecają realizację swoich mebli w naszym kraju. Produkcja Concept 366 stoi więc na najwyższym światowym poziomie. Poza tym tworzymy takie meble, które chcielibyśmy sami mieć w swoich domach, tak to sobie wymarzyliśmy… Może w tym tkwi sekret? Do tego w naszej firmie stawiamy na autentyczność, kreatywnych ludzi, energię, atmosferę. Może to właśnie czuć w naszych meblach? Prawdę.
Co dla was oznacza dobrze zaprojektowane wnętrze? Co musi się w nim znaleźć, a czego nigdy do niego nie wstawicie?
Dobrze zaprojektowane wnętrze to przede wszystkim spójność, konsekwencja, poszanowanie klasyki i natury. Cenimy autentyczność i kontynuowanie historii przestrzeni, którą mamy zaprojektować. Zawsze staramy się odnosić z szacunkiem do tego, co zastaliśmy, co było w danym wnętrzu przed nami. Nigdy nie wstawiliśmy do wnętrz mebli podrabianych, inspirowanych czy też zamienników z Chin, Korei lub Indii, nie użylibyśmy dodatków, które nie są fair trade, bo powstały przez nieuczciwe wykorzystywanie pracy ludzkiej.
Po raz kolejny podkreślacie, że stawiacie na rodzimy design…
A także lojalną współpracę i poszanowanie środowiska, bo tego wymagamy też od siebie. W 100 proc. produkujemy w Polsce, ważne jest dla nas wspieranie polskich talentów i tradycji. Staramy się zawsze oddać naturze więcej, niż zabieramy. Za każdy sprzedany fotel sadzimy drzewo, a niedługo powstanie cały las we współpracy z fundacją Las na Zawsze. Wykończenia mebli są naturalne, używamy wyłącznie bezpiecznych pigmentów, lakierów i klejów na bazie wody, pakowanie jest zredukowane do minimum. Z potrzeby pełnego zagospodarowania tkanin używanych do tapicerowania mebli powstał pomysł serii o nazwie 366 Small Things – zaczęliśmy od masek ochronnych i welwetowych gumek do włosów. Niebawem pojawią się też kosmetyczki, torebki i worki damskie, etui do telefonów i laptopów.
Odnoszę wrażenie, że w waszej firmie nie ma przypadków, wszystko jest zaplanowane w najmniejszych szczegółach. Wybór ambasadorki marki też nie jest przypadkowy.
Bardzo cenimy styl Marietty Żukowskiej. Ma nie tylko świetny gust, jeśli chodzi o ubrania, ale także jej świadomość autentycznego designu. Ceni użyteczność przedmiotów, nie tylko ich piękno i walory estetyczne, podziela nasz pogląd, że rzeczy powinny nam służyć, i to przez długi czas. Kiedy zaproponowaliśmy jej bycie naszą ambasadorką, okazało się, że Marietta zna nasze meble. Podoba jej się to, że wskrzeszamy ikony polskiego designu z drugiej połowy XX wieku, na wyłącznej licencji, w poszanowaniu praw autorskich, konsultując swoje pomysły ze spadkobiercami nieżyjących już niestety projektantów, i to że ich wspieramy.
Pandemia wymusiła na nas zamknięcie się w domach, które zyskały nową funkcję. Nie są już tylko miejscem, w którym się relaksujemy i do którego wracamy tylko po to, żeby się przespać. To także miejsce pracy, nauki. Czy widzicie u klientów zmianę w sposobie podchodzenia do domowej przestrzeni? Może zaczęli bardziej interesować się tym, co mają w mieszkaniach, jak są urządzone ich wnętrza?
Zdecydowanie wzrosło zainteresowanie meblami premium i ponadczasowymi klasykami. Po trwającym od lat 90. zachłyśnięciu się ujednoliceniem, Zachodem, jednorazówkami, zaczęliśmy wracać do jakości i autentyczności, doceniamy wartości, jakie niesie ze sobą marka. Pandemia – zmuszając nas do spędzania większości czasu w domu – przyspieszyła ten proces. Komfort i jakość stały się dla nas ważne. Widać to w spadku popularności produktów do makijażu i eleganckich ubrań oraz wzroście zainteresowania wygodnymi tkaninami dresowymi oraz produktami do pielęgnacji skóry. Widać to też w większej sprzedaży mebli, w których można się zatopić, które nas otulą swoją miękkością. Ponieważ mamy dużo mniej okazji do obcowania ze sztuką i pięknem, bo muzea, teatry i galerie pozostają zamknięte, chcemy chociaż odrobinę sztuki zaprosić do domu. Na ścianach pojawiają się obrazy i fotografie, na półkach ponadczasowe albumy i dodatki, a w salonach klasyczne meble. I oby ten trend został z nami jak najdłużej.