brak kategorii

Wywiad z Sergiuszem Osmańskim – makijażystą i dyrektorem artystycznym Sephora

10.01.2016 Redakcja Fashion Magazine

Wywiad z Sergiuszem Osmańskim – makijażystą i dyrektorem artystycznym Sephora

Początek nowego roku to zawsze czas rankingów i podsumowań. Jakie są twoje hity 2015 roku?

To zdecydowanie nowe marki, które pojawiły się na rynku polskim, w perfumeriach Sephora. Najwięcej działo się w makijażu – jedną z tych gorących marek jest z pewnością Burberry ze swoją luksusową linią makijażową, dostępna w naszej flagowej perfumerii w Arkadii oraz w sklepie internetowym sephora.pl, druga to makijażowa premiera roku, Marc Jacobs Beauty. Mimo, że znajdziemy w niej produkty obecne także u innych marek – klasyczne podkłady, pudry, jednocześnie mamy produkty bardzo innowacyjne, jak eyeliner, który nawet po wyschnięciu daje mokry efekt i wrażenie „śliskiej” powierzchni. Kolejnym plusem tej marki jest na pewno kolorystyka lakierów do paznokci, mimo że nie jest to marka specjalizująca się w manicure, to opracowanie kolorystyczne, które przypomina paletę kolorów luksusowych lakierów samochodowych, zdecydowanie nas zaskoczyło i stanowi genialne uzupełnienie marek profesjonalnych, takich jak O.P.I czy Formula X dostępnych w Sephora. Druga długo wyczekiwana premiera, to pojawienie się na rynku polskim amerykańskiej marki Too Faced. Pachnące czekoladą kosmetyki oprócz tego, że strukturalnie są świetne, to idealnie wpisały się w pewną lukę. Z jednej strony mieliśmy bowiem zabawną estetykę w stylu pin-up marki Benefit, z mnóstwem trickowych produktów, który rzeczywiście zdominował swój segment. Z drugiej zaś, kosmetyki luksusowe znanych światowych marek lub z marki z gamy pro. Natomiast Too Faced, ze swoją estetyką i pomysłem na kosmetyki wpisał się absolutnie genialnie i jest fantastycznym uzupełnieniem tego portfolio.

linia kosmetyków do makijażu Burberry

A jeśli chodzi o największe makijażowe trendy mijającego roku?

Obserwując to, co się dzieje od kilku sezonów, wizażyści, nawet ci pracujący jako freelancerzy i przygotowujący makijaż na wybieg, operują przede wszystkim niuansem. Nie ma obecnie trendów, które w zdecydowany i zaskakujący sposób przełamują to, co było i powodują, że wszyscy ślepo podążają za nimi. Może to też jest wynikiem czasu, dostępności do informacji, tempa współczesnego świata. Kiedyś kobiety bały się eksperymentować z kolorem lub uważały, że ogłaszane dwa razy w roku trendy to absolutna świetość, których zasad trzeba bezwzględnie przestrzegać i choćby w pomarańczowych ustach nie wyglądały dobrze, to i tak będą stosować ten kolor, bo tak nakazuje trend. W tej chwili, wachlarz tego, co proponują w każdym sezonie redaktorki działów urody czy firmy kosmetyczne jest tak szeroki, że na dobrą sprawę rzadko może się zdarzyć, że nasz makijaż może być uznany za démodé. Prawda jest taka, że wszystkie elementy makijażu, przechodzą z sezonu na sezon bardzo subtelne transformacje. Nie jest tak, że odrzucamy granaty i w danym sezonie kochamy tylko odcienie nude. Obowiązują niuanse, które dają naprawdę szerokie pole do popisu i do wyrażania swojej indywidualności.

To prawda, ale z drugiej strony w Internecie ogromnym trendem było konturowanie, „strobing” i „baking”. Czym różnią się te trzy popularne obecnie techniki?

Tak, to prawda. Te trendy docierają do nas głównie z rynku amerykańskiego. Konturowanie, które jakiś czas temu zostało nazwane gorącym trendem, profesjonaliści (i osoby zaawansowane w makijażu) stosowali od zawsze. Na dobrą sprawę, przygotowując w 1993 roku makijaż dla Kingi Rusin, także modelowałem jej nos i rozświetlałem centralną część twarzy choć nie miałem pojęcia, że za 20 lat będzie to trendem. Konturowanie w wersji na mokro – a taki jest najbardziej spektakularny – to pracochłonny makijaż, ciągle bardzo popularny w Hollywood.  „Strobing” przyjął się zdecydowanie lepiej. Jest po prostu łatwiejszy w wykonaniu. Operowanie światłem, rozświetlenie twarzy jest mniej skomplikowane niż niuanse związane z kontrastem ciemno-jasno, które zawiera w sobie technika konturowania. Poza tym, lekkość produktów, których używamy przy „strobingu”, daje o wiele bardziej naturalny efekt niż konturowanie, które bazuje na produktach o kremowej i tłustszej konsystencji oraz stwarza ryzyko popadnięcia w schemat maski zamiast wymodelowania 3D. Użycie rozświetlacza może nie daje nam tak spektakularnego efektu trójwymiarowości, lecz z pewnością łagodniejszy i bliższy naturalnemu rezultat. Łatwiej więc go wykonać samodzielnie.

Od września w każdej perfumerii Sephora można skorzystać z usługi konturowania twarzy i z tego, co obserwuję, nasze klientki  wyjątkowo chętnie z niego korzystają. Produkty do konturowania na sucho czy na mokro stały się hitem sprzedaży w sezonie jesień-zima.

A jak w takim razie wygląda sprawa z „bakingiem”?

To mocny trend w USA, gdzie ogólnie króluje mocny make up. Wydaje mi się natomiast, że ta technika u nas dopiero raczkuje, być może nabierze rozpędu w sezonie wiosennym. Baking polega na nałożeniu na dość grubą warstwę korektora dużej ilości pudru i pozostawienie jej na twarzy na kilka – kilkanaście minut. Tak utrwalony korektor mocniej kryje i jest trwalszy. Ta technika wbrew pozorom również nie jest nowa – tak malują się draq-queens, które potrzebują szczególnie mocnej korekcji cery.

Natomiast widzę, że wśród Polek bardzo popularny zaczyna być „layering”. Jest to z kolei trend, który wziął się z rynku koreańskiego. To trend używania bardzo dużej gamy kosmetyków pielęgnacyjnych, często nakładanych jeden na drugi – np. jedną maseczkę stosujemy wokół oczu, drugą na czoło, trzecią na zmarszczki nosowo-wargowe, czwartą na usta. Nie mówiąc już o tym, że zmywając je używamy czterech różnych kosmetyków, wykańczając mgiełką supernawilżającą, serum i kremem. Pielęgnacja rozrasta nam się więc do dziesięciu obowiązkowych w tym wypadku kosmetyków.

Czyli rządzą wieloetapowe techniki?

Zdecydowanie tak. Po za tym, rynek azjatycki, zwłaszcza Korea, to obecnie pielęgnacyjne centrum. W Azji piękna, idealnie gładka, nawilżona cera to podstawa. Rynek europejski i amerykański niezwykle chętnie podchwytuje wszelkie nowe produkty i marki z tego rynku.

Wracając do konturowania – nie da się ukryć, że jest to dość kontrowersyjny temat, a wielu makijażystów wypowiada się o nim bardzo krytycznie i uznaje za wymysł świata „high fashion”. Jaka jest twoja opinia na ten temat?

Zdecydowanie inaczej patrzy na to Europa, a inaczej Ameryka. Często pracujemy z amerykańskimi makijażystami, którzy są po prostu totalnie oddani tej technice. Jeffrey English, który był gościem jesiennego Sephora Trend Report w warszawskiej Arkadii, nieważne, czy robił smoky eye, kreskę w stylu Amy Winehouse, czy perfekcyjnie wyrysowane usta, twarz była zawsze wykonturowana. Polki zdecydowanie mniej używają make upu od Amerykanek, preferują bardziej naturalny, delikatny  efekt. Choć to namłodsze pokolenie nieco inaczej już do tego podchodzi. Dla Amerykanów taka jest jednak obowiązująca obecnie estetyka, dla nich mocny makijaż jest super naturalny. Europa jest pod tym względem bardziej zachowawcza – tutaj makijaż ma sprawiać wrażenie, jakby wszystko wpadło w mgłę, czy do szklanki z mlekiem, powinno być bardziej rozmyte, rozprowadzone ton w ton. Dlatego europejskie twarze postrzegamy bardziej jako nieprzemalowane.

Ale czy to nie jest właśnie tak, że konturowanie dobrze wygląda na zdjęciu, a w rzeczywistości daje sztuczny efekt maski?

Jeśli korzystamy z produktów suchych, którymi też możemy wykonać konturowanie, wówczas efekt konturowania będzie bardzo łagodny, daleki od „maski”, a twarz ładnie wymodelowana. Dodatkowo to bardzo proste. Produkty do konturowania na mokro polecam natomiast zaawansowanym, bo nieumiejętnie użyte mogą właśnie dać efekt maski.  To tez kwestia dostępności bardziej naturalnych kolorów. Jeszcze dwa lata temu paleta bronzerów, z których mogliśmy korzystać, była bardzo ograniczona – mieliśmy produkty, które miały w sobie ceglany pigment. Teraz możemy użyć naturalnych beżowo-śmietankowych cieni, które po nałożeniu na podkład będą sprawiały wrażenie związanych z naturalnym kolorem opalenizny. Bez efektu maski. Na koniec ważne są profesjonalne narzędzia, jak beauty blender, który idealnie rozprowadza nam produkt.

To wieloetapowa technika, do której wykonania potrzebne jest wiele produktów. Sprawdzi się ona przy makijażu karnawałowym czy lepiej postawić wtedy na mniej produktów i zdecydowanie bardziej naturalny look?

Sprawdzi się pod warunkiem, że będziemy mieć świadomość, w jakim wnętrzu będziemy prezentować naszą twarz. Dlatego, że klasyczny „contouring” zdecydowanie kocha ciepłe światło, czyli będzie prezentował się dobrze na imprezie, na której panować będzie klasyczne, przygaszone oświetlenie lub będziemy operować światłem świecy. Natomiast nie będzie to możliwe w klubie, gdzie zazwyczaj dominuje światło stroboskopowe, LED-owe czy zimno-błękitne. „Contouring” wyostrzy nam wtedy rysy twarzy.  To, która metoda sprawdzi się lepiej w naszym karnawałowym makijażu  określi więc przede wszystkim świadomość światła. Oraz nasze umiejętności.

A jakie są tegoroczne trendy jeżeli chodzi o makijaż karnawałowy?

Główna tendencja jest taka, żeby się błyszczało, mocnym akcentem jest także złoto. Złota mamy ostatnio naprawdę dużo i to w przeróżnych wersjach – jest bardzo klasyczna, spokojna, transparentna platyna z odcieniem szampana oraz naturalnymi odcieniami. Z drugiej strony jednak mamy złoto rosyjskie, bardzo bogate, wręcz żółte na pograniczu miedzi. Oprócz tego, jest jeszcze najbardziej uniwersalne, stare złoto. Musimy natomiast pamiętać, że jest to kolor, który nie lubi konkurencji. W związku z tym, jeśli zdecydujemy się na błyszczyk z drobinkami złota i wewnętrzne rozświetlenie oka, musimy oszczędniej postępować z kolorem na kości policzkowej i cieniami, które pojawią się na powiece. Spokojnie możemy jednak pobawić się kolorem na paznokciach. W tym wypadku złoto niekoniecznie musi zagościć na twarzy, może być na przykład końcówką w nowej wersji klasycznego french manicure.

Zaczynałeś pracę makijażysty w czasach, kiedy ten zawód w Polsce raczkował. Miałeś więc tak naprawdę świetną okazję do tego, aby obserwować, jak zmieniały się nawyki i przyzwyczajenia urodowe Polek. Gdzie urodowo byłyśmy kiedyś, a gdzie jesteśmy teraz?

Wydaje mi się, że ta kwestia jest także wynikiem ewolucji samoświadomości kobiet. Dziewczyny w latach 90. nagle otrzymały dostęp do bogatej oferty kosmetyków niczym do ogromnej cukierni pełnej różnorodnych ciastek. Chciały się nasycić i rzeczywiście nakładały sporo produktów i kolorów. Wchodząc o 9 rano do tramwaju w Warszawie, nie było wiadomo, czy wracają z imprezy czy tak skrupulatnie przygotowały swoją twarz do spotkania w ciągu dnia. Pamiętam tę historię, akurat nie z Polką, lecz z Rosjanką, która przyjechała do Warszawy na testy zdjęciowe i która miała robiony bardzo mocny makijaż na bazie kosmetyków Diora. Spotkałem ją z jakieś 6 godzin po tym teście i zapytałem się: „Jeszcze tego nie zmyłaś?!”. A ona odparła na to „да эта Dior!” i była zachwycona faktem, że nosi Diora. Nakładanie makijażu było czymś odświętnym, dziewczyny chciały się tym nacieszyć. Na całe szczęście, później nastąpił okres wyciszenia, gdzie rzeczywiście do głosu doszły wszystkie odcienie cieliste oraz „make up-no-make up”, który spowodował jednak trochę, że ludzie przyjeżdzający z zagranicy zaczęli postrzegać Polki jako nieco „szare”… Faktycznie, były wtedy takie trochę niewyraźne, bo pokochały beże i brązy. Inna sprawa, że, wszystkie wtedy chciały być rude, mimo że jako Słowianki, źle wyglądają w rudych włosach. Nakładały hennę na wszelkie sposoby i przez to zaczęły też wchodzić w pewnego rodzaju uniform.

Rozumiem, że mówimy o końcówce lat 90.

Tak, to mniej więcej lata 1997-98 – apogeum henny. To był też okres, w którym niezwykle popularne były naśladownictwa, podczas którego dziewczyny przychodziły do mnie z wyrwanymi z magazynów stronami i mówiły: „Chcę tak wyglądać”.

Z fryzurami było chyba podobnie…

Zgadza się. To był okres, kiedy Polki bały się wyjść poza schemat i jeśli rzeczywiście był taki trend, większość z nich jesienią farbowała włosy na kasztan i wszelkie poświaty rudości. Od 2000 roku zaczął się etap bawienia – z jednej strony dziewczyny miały świadomość istnienia kolorów, z drugiej wiedziały, w których jest im najlepiej. W tej chwili mamy chyba najcudowniejszy okres, w którym mało kto przejmuje się konwenansami. Nawet jeśli żaden z wizażystów nie mówi, że w tym sezonie modna będzie fuksja, młode dziewczyny ją nakładają, bo mają na to po prostu ochotę. To jest chyba właśnie najfajniejsze. Poza tym, koncept otwartej przestrzeni i nieograniczonego dostępu do kosmetyków, testowania, który wprowadziła na świecie Sephora, także spowodował, że dziewczyny przestały bać się eksperymentów, mogą w każdej chwili pobawić się produktami, które Sephora, Dior czy Chanel wprowadzili w danym sezonie.

Jakie produkty z oferty Sephory Polki wybierają najczęściej?

Patrząc na ranking popularności wśród Polek wygrywa tusz do rzęs. Jest to rzeczywiście kosmetyk, bez którego Polka w ogóle się nie rusza z domu. Ostatnio otrzymaliśmy wyniki bardzo ciekawych badań – okazuje się, że przez tak zwane „aktywne lata makijażu”, za które przyjmuje się okres od 20 do 60 roku życia, kobieta zużywa pięć kilogramów tuszu do rzęs.

Masz na myśli czarny, klasyczny tusz?

Tak, klasyczny, czarny. Na drugim miejscu są produkty do ust – przy czym okres wiosenno-letni bardziej sprzyja błyszczykom, natomiast jesienno-zimowy szminkom, i to akurat związane jest także z trendami. Podkłady też odgrywają ogromną rolę, to wartościowo największa kategoria. W tej kategorii jest dużo innowacji – mamy kosmetyki bez mąki ryżowej, silikonów, parabenów, w związku z tym nie ma produktów, które mogłyby zatykać pory czy tworzyć warstwę, która uniemożliwiałaby funkcjonowanie cerze. Pojawienie się kilka lat temu kosmetyków mineralnych np. BareMinerals, także sprawiło, że wszystkie zagorzałe przeciwniczki nakładania czegokolwiek na twarz zrozumiały, że można połączyć zabieg pielęgnacyjny z upiększającym. Do tego, kremy BB, znane wcześniej jako kremy koloryzujące. Wprowadzony w 1993 roku przez Diora krem koloryzujący, był niczym innym jak właśnie kremem BB bazującym na połączeniu kremu koloryzującego z nawilżającym. W tamtych czasach był mało popularny, w 2011 roku, kiedy to pojawił się BB, tempo życia było już zupełnie inne i pojawiła ogromna jest rzesza klientek poszukujących wielofunkcyjnych kosmetyków. Każda chciała mieć więc krem BB na twarzy.

W jakie kosmetyki powinnyśmy zainwestować, a na jakie możemy wydać trochę mniej?

To zależy od naszych oczekiwań. Wiadomo, jeśli mamy cerę problematyczną, puder i baza z wyższej półki dadzą lepszy efekt niż te z niższej. Jeśli z kolei mamy cerę nawilżoną i bezproblemową, to spokojnie możemy zastosować przeciętny kosmetyk upiększający tę strefę, a na przykład zainwestować w dobre cienie do powiek. W tym przypadku różnica w cenie idzie w parze z różnicą w jakości – wynikającej głownie z procesu produkcyjnego – wypalenia, miażdżenia, układania czy pigmentów jakie się w nich znajdują.

Ale chyba w przypadku tuszów i podkładów te różnice jakości też są widoczne…

To jest uzależnione od efektu. Rzeczywiście, np. produkty wodoodporne wymagają większej ilości bogatszych składników i ma to swoje przełożenie na cenę. Na cenę wpływa tez np. piękne biżuteryjne opakowanie.

Wróćmy może jeszcze na chwilę do eksperymentów. Skoro Polki coraz częściej eksperymentują z makijażem, to na pewno nie unikają też błędów. Jakie są najczęstsze makijażowe wpadki Polek?

Na całe szczęście mamy już za sobą niektóre błędy techniczne, typu rozkładanie pokładu na zasadzie maski, która kończyła się z żuchwą. Dziewczyny miały wtedy wrażenie, że szyja nie jest ważna i bez względu na to w jakim będzie kolorze, zawsze się obroni. Te błędy to już przeszłość. Choć błędy techniczne pojawiają się zawsze – tu szczególnie aplikacja eyelinerów i róży sprawia niektórym trudność.

To, co obserwuję jednak zdecydowanie najczęściej to mniejsza świadomość proporcji, co wynika z tego, że makijaż robiony jest w pośpiechu i w byle jakim oświetleniu. Bo gdyby wykonywany był naprzeciwko okna, w odbiciu dobrze oświetlonego lustra, dziewczyny zauważyłyby, że zbyt duża proporcja w intensywności między makijażem oka a ust sprawia, że ich twarz się zamyka i staje się bardziej scentralizowana zamiast być otwarta i pełna światła.  Innym błędem, który kiedyś obserwowałem było popadanie w pewien schemat – bardzo dojrzałe kobiety stosowały makijaże z czasów młodości. Tak się do nich przyzwyczaiły, że uważały, że jeśli nie pomalują się tak jak w wieku 19 lat, nie będą ubrane, będą miały zupełnie inną twarz.

Do niedawna niezwykle częstym makijażowym błędem był źle dobrany do karnacji kolor podkładu. Najnowsza usługa Sephory, Color Profile, może go raz na zawsze zakończyć. Na czym dokładnie polega to badanie?

Jest to bezpłatna usługa, która pozwala dobrać podkład zgodny z naturalnym odcieniem naszej skóry. Najpierw wykonujemy zdjęcie skóry specjalistycznym urządzeniem, które określa nasz SkinTone – czyli jeden z kolorów z biblioteki kolorystycznej PANTONE®, a następnie odkrywamy konkretne produkty dostępne w Sephora właśnie w tym kolorze. Dalsza część konsultacji to praca konsultantki  – aplikacja wybranych przez system produktów na twarzy klientki i wspólne wybranie najlepiej dopasowanego do odcienia skóry, ale i naszych indywidualnych potrzeb, produktów.

Sephora ColorProfile

Porozmawiajmy może jeszcze o perfumach, które przecież nadal są podstawowym filarem Sephory. Jak radzi sobie ona z coraz większą konkurencją na rynku perfumeryjnym? Mam tu na myśli perfumerie, które kuszą klientów atrakcyjnymi cenami wynikającymi z niższych marż.

W tym roku po raz pierwszy kategorią numer 1 pod kątem sprzedaży w Sephora są kosmetyki do makijażu, jednak zapachy od lat są jednymi z najczęściej wybieranych produktów na prezent, zwłaszcza w okresie przedświątecznym. Nasza oferta jest różnorodna – pod kątem cenowym oraz pod kątem marek, które oferujemy. Zakupy w Sephora – czy to w perfumeriach stacjonarnych, czy w internecie, to też zawsze gwarancja zakupu oryginalnych produktów. Typowa klientka Sephory szuka nie tylko nowych zapachów, lecz także unikalnych. Z tą myślą w 2014 roku wprowadziliśmy strefę marek niszowych we flagowej perfumerii w Arkadii, wyłącznie na zasadzie testu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę! Kilkanaście lat temu, gdy pojawiły się Chanel Chance, to po wejściu do tramwaju czy autobusu wszystkie kobiety pachniały tymi perfumami, a mężczyźni zgodnie używali „Fahrenheita” Diora. W ostatnich sezonach obserwujemy olbrzymią chęć zindywidualizowania. Odnotowujemy też od dwóch lat ciekawe zjawisko obopólnej zamiany stron. Dziewczyny przechodzą na stronę męskich zapachów i używają męskich wód toaletowych, które rozkładają się zupełnie inaczej ze względu na ich temperaturę i pH skóry. Z kolei u mężczyzn widzimy dążenie do lekkich, wręcz kwiatowych zapachów.

Polscy mężczyźni nie wstydzą się kupować i używać damskich perfum?

Wprowadzenie ostatniego Opium YSL pokazało, że mężczyźni bardzo chętnie zaczęli go używać. I rzeczywiście, zapach ten ma na ich skórze zupełnie inny wymiar, ta cała kwiatowość po prostu gdzieś ucieka.

Sephora cały czas poszerza swoje portfolio. W 2015 roku do oferty perfumerii dołączyły kosmetyki Too Faced, kolorówka od Marca Jacobsa… Czym zaskoczy nas Sephora w 2016?

Z pewnością nasi klienci mogą spodziewać się wielu premier. Mam tu na myśli zarówno nowości od obecnych już marek, jak i zupełne nowe, dostępne na wyłączność w Sephora. Właśnie debiutuje u nas pielęgnacyjna marka Origins, która stawia na najskuteczniejsze roślinne substancje aktywne, organiczne składniki i w 100% naturalne oleje eteryczne. To również marka bardzo silnie zorientowana na ekologię. Dostępna jest na razie w 4 perfumeriach oraz w sklepie internetowym. Już można kupić też fantastyczny nowy damski zapach od Jimmy’ego Choo – Illicit. Myślę, że to świetny początek 2016 roku.  Reszta na razie niech pozostanie tajemnicą (śmiech).

Jimmy Choo „Illicit” 

A jeśli chodzi o makijażowe trendy? Jak pod tym względem zapowiada się 2016 rok?

Patrząc na nadchodzącą wiosnę, cudownie podsumowała to Emmanuelle Alt we francuskim „Vogue’u” w postaci artykułu „Najbardziej szokujące trendy” – wybiegi w tym roku zaserwowały nam bardzo udziwnione makijaże, niekoniecznie do noszenia na co dzień.

Co masz na myśli?

Koronki, dzety naklejane na twarz u Givenchy – pod względem estetycznym było to oczywiście genialne! U jednego z projektantów pojawiły się także naklejane na powieki, pocięte folie. Widać było wyraźnie, że otwieranie oczu rani powieki tych biednych modelek. Poza tym, wszystkie te dziwne rzeczy, które zaczęły się dziać z eyelinerami. Po prostu sztuka, podkreślająca kreację, ale nie do bezpośredniego skopiowania do świata beauty. To bardziej inspiracja niż dosłowne trendy. Wiosna przyniesie nam natomiast delikatniejsze niuanse w trendach, o których wspominałem. Będzie zdecydowanie dużo wariacji na temat makijażu nude i rozświetlenia.