KULTURA

Napis „Hollywood” zmienił się w „Hollyweed”. Poznajcie niezwykłą historię symbolu Ameryki

02.01.2017 Michalina Murawska

Napis „Hollywood” zmienił się w „Hollyweed”. Poznajcie niezwykłą historię symbolu Ameryki

To już drugi raz, gdy napis „HOLLYWOOD” na wzgórzach Santa Monica zamienia się w „HOLLYWEED”. Pierwszy raz miało to miejsce 44 lata temu, gdy Kalifornia zliberalizowała swoją politykę wobec marihuany. Teraz, przy okazji wyboru Donalda Trumpa na prezydenta, mieszkańcy tego stanu zostali zapytani czy chcą dalszej liberalizacji. Gremialnie odpowiedzieli, że tak, więc w 2018 roku prawo ulegnie zmianie. A tymczasem rok wcześniej zmiana ta została przyklepana przez żartownisiów, którzy postanowili zmienić na chwilę ten charakterystyczny znak.

Na początku był on naprawdę niepozorny. Zaprojektowany przez Thomasa Fiska Goffa, a postawiony w 1923 roku, był niczym więcej, jak reklamą budowanego niedaleko osiedla mieszkaniowego „HOLLYWOODLAND” – i taki też był pierwotnie napis umieszczony w Hollywood Hills. Napis mrugał czteroma tysiącami żarówek w kolejności: najpierw „HOLLY”, później „WOOD” i na końcu „LAND”. To robiło wrażenie – zwłaszcza, że były to czasy, w których Las Vegas nie było jeszcze międzynarodowym symbolem neonów.

Początkowo napis miał istnieć półtora roku, lecz szybko zaczął być symbolem nie osiedla mieszkaniowego, a wielkiej machinerii filmowej, złotych czasów wytwórni i życia w iście amerykańskim stylu: najlepszego, najdroższego, najbardziej wytwornego. Napis ma w swojej historii także ciemne karty – w 1932 litera „H” stała się miejscem samobójstwa zaledwie 24-letniej aktorki Peg Entwistle, która przez liczne problemy osobiste nie potrafiła poradzić sobie z presją narzucaną przez wytwórnię. Dziewczyna skoczyła więc z symbolu tego świata, co poruszyło całą Amerykę. Niedługo po jej śmierci powstała fundacja imienia Peg, która pomaga ludziom myślącym o samobójstwie.

To tragiczne wydarzenie, o ironio, tylko umocniło pozycję i znaczenie napisu. II wojnę światową symbol przeżył bez większych turbulencji. Te nadeszły w 1949 roku, gdy zdewastowany znak zaczął zwyczajnie chylić się ku upadkowi, by w końcu runęła litera „H”. Napis w końcu został wyczyszczony, umocniony i usunięto końcówkę „LAND”. Od tej pory istnieje napis, który tak dobrze znamy z filmów czy fotografii. Czyste „HOLLYWOOD”.

W 1973 roku napis zyskał oficjalny statut zabytku stanu Kalifornia (zabytek nr 111). Lata 70. nie były jednak dobre dla symbolu. „HOLLYWOOD” znów zaczęło się rozpadać. Spadły w kolejności górna część „D” oraz trzecie „O”, a pod drugie „L” ktoś podłożył ogień. Znak przetrwał jednak próbę czasu, a w 1987 roku, gdy papież Jan Paweł II odwiedził Kalifornię, na chwilę pozbyto się jednego „L”, co dało napis adekwatny do dzisiejszego świętego, a więc „HOLYWOOD”.

Lata 90. to ponowny rozkwit zabytku. Dzięki odpowiednim zabiegom prawnym został wyznaczony fundusz na opiekę i odnawianie „HOLLYWOOD”. W 1995 roku zrobiono lifting napisu, a skoro lifting, to nie mogło zabraknąć aktorki, która była nazywana „królową liftingów”, czyli 79-letniej wtedy Phyllis Diller, która współprowadziła nowe otwarcie symbolu.

Ostatniego dnia 1999 roku znak dostał wyjątkowe wyróżnienie – obok Wieży Eiffla, Wielkiej Piramidy w Egipcie i New York Times Square z okazji wejścia w nowe milenium rozbłysnął tysiącami światełek. Tym samym ugruntował swoją pozycję nieśmiertelnego symbolu zachodniej popkultury.

W pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia zainwestowano w profesjonalny system zabezpieczeń, alarmów przeciwpożarowych i antywłamaniowych. W 2010 roku pojawiły się plany zburzenia napisu na wzgórzu Hollywood i sprzedania terenu pod budowę luksusowych osiedli mieszkalnych. Ostatecznie gwiazdy, m.in. Arnold Schwarzenegger, Tom Hanks, Steven Spielberg, Hugh Hefner, zebrały 12,5 miliona dolarów i wykupiły teren należący do spółki z Chicago.

Jak pokazuje ostatni żart, nazywany nad wyraz „aktem wandalizmu”, wciąż jednak znajdują się tacy, dla których obejście skomplikowanych zabezpieczeń nie stanowi problemu. Nic dziwnego, że tak jest – każdy bowiem chciałby dziś napisać choć zdanie w historii jednego z największych symboli Ameryki.