MODA, STYL ŻYCIA

Moda przekracza granice

04.10.2015 Redakcja Fashion Magazine

Moda przekracza granice

Ci, którzy trafili do Palais de la Porte Dorée czyli Pałacu Złotej Bramy, mogli dowiedzieć się, że „mistrz mistrzów” – Cristóbal Balenciaga trafił do Francji uciekając przed hiszpańską wojną domową. U siebie, jak zwykło się mówić, miał wszystko: budowaną przez dwie dekady reputację, sklepy w San Sebastian, Madrycie i Barcelonie, uwielbienie arystokracji i klientów na królewskim dworze Bourbonów. W Paryżu zaczynał od nowa i na kolejny sukces musiał pracować następne dwadzieścia lat.

Nie przed żołdakami, ale przed swatami uciekała z kolei Elsa Schiaparelli, największa konkurentka Coco Chanel, która czmychnęła z Włoch w obawie przed aranżowanym małżeństwem. Włochem był także Pierre Cardin. Przez Morze Śródziemne przeprawił się do Francji urodzony w północnoafrykańskim Tunisie Azzedine Alaïa, a Jean Dessès przyszedł na świat nie nad Sekwaną lecz nad Nilem.

Nie tylko francuskie krawiectwo skorzystało na zastrzyku świeżej krwi przybyszów z często bardzo odległych i kulturowo odmiennych stron.

Profesor socjologii i badaczka kultury Thuy Linh Tu z New York University mówi wprost: „Bez imigrantów nie byłoby amerykańskiej mody”.

Trudno się z nią nie zgodzić. Król polo i prep looku – Ralph Lauren, to tak na prawdę Ralph Lifshitz, syn emigrantów z Białorusi. Uciekinierami ze wschodu byli także przodkowie Marka Jacobsa i nieodżałowanego Richarda Avedona. Podobne korzenie mają Donna Karan i Calvin Klein. Z Niemiec do amerykańskiej ziemi obiecanej przybył Loeb Strauss, który dopiero w słonecznej Kalifornii stał się Levi’m. Vera Wang urodziła się w Państwie Środka. Jimmy Choo w Malezji. Córką tureckich Żydów jest Nicole Farhi, a my śmiało możemy być dumni z Lany Nguyen – polskiej projektantki wyrosłej z wietnamskiej diaspory.

Moda karmi się nieustanną zmianą i zawsze z odwagą patrzy w przyszłość.

My też powinniśmy. Witajmy więc przybyszów z otwartymi ramionami, by za kilka lat otwierać szafę pełną fashion skarbów „Made in Poland”. I celebrujmy nasze różnice, bo w przeciwnym razie skończymy w zunifikowanych, burych  mundurkach, w które próbował nas wcisnąć przewodniczący Mao.