STYL ŻYCIA

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Marcin Anaszewicz

23.04.2021 Katarzyna Montgomery

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Marcin Anaszewicz
Fot. Karolina Harz

Doktor nauk społecznych, prawnik, politolog. Prezes Green REV Institute. Od prawie 25 lat działa na rzecz praw człowieka kobiet. Łączy feminizm i weganizm. Zaangażowany w walkę przeciwko przemocy wobec kobiet. Obala stereotypy. W 2020 obok swojej partnerki dr Sylwii Spurek wziął udział w kampanii „Trzymam Stronę Kobiet”.

Kiedy mężczyzna wspiera kobietę, wciąż musi się z tego tłumaczyć?

Coraz mniej na szczęście. I coraz więcej mężczyzn deklaruje publicznie wsparcie dla kobiet i ich walki. Działam na rzecz praw człowieka już ponad 25 lat i kiedy na początku tej drogi pierwszy raz usłyszałem o feminizmie i prawach kobiet, poczułem, że jest to spójne z moimi wartościami, myśleniem o wolności, społeczeństwie, państwie. Jestem feministą, co jeszcze kilka lat temu było ekstrawagancją.

I pewnie lepiej się pan zna na naszych prawach niż my same…

Nie chcę zastępować kobiet w ich walce, ale być ich sojusznikiem. Pewnie było mi łatwiej przyjąć taką postawę, bo od 20 lat mieszkam pod jednym dachem z obrończynią praw kobiet, która tej sprawie poświęciła całą swoją karierę społeczną, zawodową i teraz polityczną. (Sylwia Spurek – europosłanka, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich – od red.). To, co robię, traktuję jak swojego rodzaju manifest i zachęcam innych mężczyzn, by robili to samo. Do fundamentalnej zmiany potrzebujemy masy krytycznej na rzecz praw kobiet, dlatego tak ważne jest włączenie się mężczyzn. Tym bardziej że feminizm, państwo i społeczeństwo równego traktowania opłaca się również mężczyznom. Bo w społeczeństwach patriarchalnych role mężczyzn są im narzucane: mają zarabiać, a nie na przykład poświęcić czas rodzinie. Kiedy mamy równość, każdy i każda może decydować o sobie.

Czym jest dla pana feminizm?

Osobiście nie ograniczam go tylko do problemów kobiet, ale odnoszę do wszystkich grup społecznych, które są zagrożone wykluczeniem, bo łamanie ich praw i praw kobiet ma to samo źródło. U podstaw tego naruszania leży przekonanie, że wartości grupy, narodu, wspólnoty, rodziny są ważniejsze niż prawa jednostki, czyli kobiety, osoby z niepełnosprawnością lub LGBTI. A to wszystko wynika z braku zrozumienia, że u podstaw nowoczesnej demokracji leżą prawa jednostki. Kobiety mają prawo do decydowania o własnym ciele, do bycia wolnymi od przemocy, do realizacji swoich aspiracji w nauce, polityce, mediach. Nie mogą zarabiać mniej, a na starość otrzymywać niższą emeryturę. Nie mogą być skazane na nieludzkie warunki przy porodzie. Prawa kobiet to też język, jakiego używamy. Spór o feminatywy, czyli żeńskie końcówki, nie dotyczy estetyki języka, jest walką o widoczność kobiet w przestrzeni publicznej, w której funkcjonują prawnicy i prawniczki, ekonomiści i ekonomistki. Pierwsze feministki mówiły, że chcą całego życia, a nie ma prawa do całego życia bez poszczególnych jego elementów. W notce o mnie przeczyta pani, że zajmuję się prawami człowieka kobiet i nie dam sobie wykreślić ani kobiet, ani człowieka, bo w ten sposób podkreślamy, że prawa kobiet są prawami człowieka.

Jest pan bardzo radykalny.

Zawsze w życiu społecznym i politycznym są osoby, które biorą na siebie cię- żar przesuwania granic debaty, a ich postulatom przypina się łatkę radykalizmu. Nie boję się tego, bo wiem, że walczę od wielu lat o podstawowe kwestie. Od wielu lat, bo prawa Polek są łamane nie tylko przez ostatnie rządy PiS, były naruszane także przez partie liberalne i lewicowe, które wcześniej były u władzy. Proces odbierania praw kobietom nie zaczął się w 2015 roku, tylko w 1993, kiedy przyjęto ustawę określającą przesłanki do aborcji. Po elementów. W notce o mnie przeczyta pani, że zajmuję się prawami człowieka kobiet i nie dam sobie wykreślić ani kobiet, ani człowieka, bo w ten sposób podkreślamy, że prawa kobiet są prawami człowieka.

Jest pan bardzo radykalny.

Zawsze w życiu społecznym i politycznym są osoby, które biorą na siebie cię- żar przesuwania granic debaty, a ich postulatom przypina się łatkę radykalizmu. Nie boję się tego, bo wiem, że walczę od wielu lat o podstawowe kwestie. Od wielu lat, bo prawa Polek są łamane nie tylko przez ostatnie rządy PiS, były naruszane także przez partie liberalne i lewicowe, które wcześniej były u władzy. Proces odbierania praw kobietom nie zaczął się w 2015 roku, tylko w 1993, kiedy przyjęto ustawę określającą przesłanki do aborcji. Po tem w 1997 roku Trybunał Konstytucyjny zdecydował, że kobieta nie może mieć prawa do aborcji ze względów społecznych, a w 2015, że lekarze i lekarki mają szerokie prawo do klauzuli sumienia i mogą odmówić wykonania aborcji, nie informując pacjentki, gdzie może wykonać to świadczenie zdrowotne. Jeśli nie zrobimy sobie rachunku sumienia, co spieprzyliśmy przez te ostatnie 30 lat w kontekście praw kobiet, żadna zmiana nie nastąpi. Trzeba przyznać, że sukcesywnie krok po kroku zamieniliśmy życie kobiet w piekło, trzeba przeprosić i zacząć to naprawiać. Inaczej przez kolejne 30 lat będziemy trwać w tym piekle.

Jesteśmy w punkcie, który chyba nas wszystkich zaskoczył… Czy wie pan co poszło nie tak?

Może zabrzmi to arogancko, ale mnie to nie zdziwiło. Podczas transformacji trwał swoisty festiwal spychania praw człowieka na margines. Mówiono: poczekajcie, jeszcze nie jest ten czas, najpierw zajmiemy się gospodarką, wstąpieniem do Unii Europejskiej, budowaniem autostrad, stadionów. Teraz słyszymy: najpierw zajmiemy się odsunięciem PiS od władzy. Najczęściej słyszały to kobiety, ale też osoby z innych grup dyskryminowanych i wykluczanych. Kiedy osoby z niepełnosprawnościami mówiły o swoim prawie do niezależnego życia, państwo inwestowało w placówki-molochy i oferowało tym osobom umieszczenie w domach pomocy społecznej. Problem praw osób z niepełnosprawnościami też ma zresztą twarz kobiety, bo to one najczęściej opiekują się dzieckiem lub starszym rodzeństwem z niepełnosprawnościami, starzejącymi się rodzicami, bez wsparcia ze strony państwa. Nikt nie zwracał uwagi na to, że społeczeństwo się starzeje, choć organizacje społeczne alarmowały, mówiły o syndromie „więźnia czwartego piętra” – osób starszych, które nie mogą wyjść z mieszkania. Na brak odpowiedniego systemu prawnego nałożył się najazd populistów i politycznych barbarzyńców, którzy zaczęli narzucać konserwatywną wizję świata zakorzenioną w Kościele Katolickim. Kiedy u władzy znaleźli się fundamentalni konserwatyści, nastąpił regres. Tymczasem, gdybyśmy w 1989 roku powiedzieli, że podstawą demokracji są prawa człowieka i gdybyśmy przez te wszystkie lata inwestowali w respektowanie ich na wielu płaszczyznach, to dziś bylibyśmy silnym obywatelskim społeczeństwem, któremu nie da się odbierać praw.

Jaki stąd wniosek?

Musimy być aktywni i aktywne, jak mówił Jacek Kuroń, tworzyć komite- ty, organizacje pozarządowe, partie polityczne, bo inaczej garstka ludzi jakieś kilkanaście tysięcy – nadal będzie decydować o naszym życiu. Członkowie i członkinie partii w Polsce to zaledwie 1 proc. naszego społeczeństwa, co oznacza, że prawa, które dotyczą większości, są ustalane przez mikroskopijną mniejszość w prawie 40-milionowym kraju. Poza tym najwięksi sceptycy powinni pamiętać, że tam, gdzie prawa kobiet są respektowane, kraje lepiej się rozwijają, firmy są bardziej konkurencyjne. Jednocześnie skutki przemocy wobec kobiet to dla unijnych krajów strata 1 proc. ich PKB. Łamanie praw kobiet po prostu się nie opłaca, co więcej, kosztuje.

Wywiad pochodzi z wiosennego wydania Fashion Magazine (wyd. 73, 1/2021 >>)