MODA, STYL ŻYCIA
Jaka jest przyszłość marek high fashion w świecie Internetu?
31.05.2016 Patryk Chilewicz
Świat zmienia się na naszych oczach. Pokolenie powojenne powoli ustępuje miejsca millenialsom, a więc ludziom urodzonym między latami 1980 a 2000. To pokolenie wyjątkowe, bo wydane na świat w czasach przemian politycznych i technologicznego boomu, który na dobre zmienił naszą planetę.
O ile nasi rodzice chętnie chodzą do stacjonarnych sklepów, o tyle my wolimy kupować przez Internet. Millenialsi są wybredni i mniej zamożni niż ich rodzice, lecz to właśnie oni nadają rytm dzisiejszemu lifestyle’owi.
Przeczytaj też: Chanel stawia na Internet
Marki nie mają z nimi łatwo – często zwracają zakupiony towar, dyskutują o jego jakości, zadają wiele niewygodnych pytań. Internet, w którym żyją od zawsze, nauczył ich samodzielności oraz walki o własne dobro. Tym bardziej więc są klientami wartościowymi, lecz jednocześnie wymagającymi. Najnowsze badania zlecone przez firmę Deloitte wskazują, że millenialsi są grupą, w którą warto zainwestować, lecz będzie to wymagało dużych środków. Raz zaskarbiona sympatia i zaufanie nie są jednak stałe – pokolenie to lubi bowiem zmieniać swoje ulubione brandy.
„Ich zaangażowanie w technologię cyfrową sprawiło, że mają dostęp do niezliczonych źródeł informacji, a także małych marek. Przyciąganie, pobudzanie i angażowanie przedstawicieli pokolenia Millenium będzie wymagało wysokiego poziomu inwestycji” – możemy przeczytać w raporcie.
Firma konsultingowa Bain & Company wyliczyła, że w ubiegłym roku wzrost luksusowych marek wyniósł zaledwie jeden procent. W tym ma być podobnie. To duży problem dla marek high fashion, z którego dość późno zaczęły zdawać sobie sprawę. Przykład? Prada – wydawałoby się gigant – notuje najsłabszą sprzedaż od pięciu lat. By dotrzeć do młodego pokolenia, marki muszą zmienić swoje podejście. Według badań, legenda biżuterii, Tiffany, jest postrzegana przez millenialsów jako nieprzystająca do nowej rzeczywistości, przedstawicielka„starego świata”, nie reprezentująca ich wartości i stylu życia. Podobnie ma się rzecz z wieloma innymi brandami, więc nic dziwnego, że korporacja marek luksusowych LVMH postanowiła zawalczyć o najmłodszych klientów uaktywniając się na Snapchacie.
Kolejny problemem, z którym za kilka, kilkanaście lat będą musiały zmierzyć się marki luksusowe jest kwestia butików stacjonarnych. Kiedyś były to świątynie mody, w których wypadało bywać, a dziś zwykle świecą pustkami. I to często nie z braku zainteresowania, ale przeniesienia dużej części sprzedaży na platformy internetowe. Co więc dalej z lokalami w Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku? Analitycy przewidują, że zmienią się one w kreatywne przestrzenie, w których moda spotyka się z kawą, projektanci z odbiorcami, a całość będzie polana mocno digitalizującym sosem.
Nowe media dają niesamowitą szansę na rozwój, kreację i zbliżenie z odbiorcami. Nie ma sensu obrażać się na nie, trzeba je zrozumieć i zacząć wykorzystywać do swoich celów. Internet nie zna słowa „pauza”, więc ci nieprzystosowani zwyczajnie zostaną wypchnięci z wyścigu. A jest przecież o co walczyć.