MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA

Ta koszulka Forever 21 „Wild Feminist” wzbudziła wiele emocji. Czy idee można opakować i sprzedawać w sieciówkach?

22.08.2017 Redakcja Fashion Magazine

Ta koszulka Forever 21 „Wild Feminist” wzbudziła wiele emocji. Czy idee można opakować i sprzedawać w sieciówkach?

Koszulka, którą zaproponowała amerykańska marka, nie ma ani odkrywczego fasonu, ani hasła. Co więcej – pojawiła się już koszulka z identycznym sloganem stworzona przez mającą feministyczne ideały markę Wildfang. W sieci rozgorzała batalia o prawa autorskie, w wyniku której koszulka zniknęła z internetowego sklepu Forever 21.

To przykład świeży, lecz ten „trend” panuje przecież od dawna. Koszulki z napisem „punk” sprzedawane w H&M, gadżety kojarzone z flower power i Woodstockiem za 19,90 złotych czy bluzy z hasłami pro-LGBTQ czy feministycznymi – nic nowego.

Środowiska LGBTQ już jakiś czas temu uknuły pojęcie „pinkwashing”, które oznacza pozorne wspieranie postulatów równościowych, lecz tylko w celach marketingowych i PR-owych, by zyskać aplauz konkretnego typu klienta czy zatuszować inne niepowodzenia. Głośną sprawą była organizacja przez koncern paliwowy BP wydarzenia „LGBT Career Event”, które – jak się okazało – miało być próbą naprawienia PR-u po tym, gdy cały świat rozmawiał o potężnym wycieku ropy u wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Za katastrofę ekologiczną odpowiadał właśnie koncern BP, który po nieudanej próbie zmiany tematu oberwał jeszcze bardziej.

Zarówno przytoczony przykład BP, jak i moda rządzą się PR-em i planami marketingowymi. Nie jest tajemnicą, że kolekcje – zwłaszcza gigantów sieciowych – nie są tchnieniem talentu, a opartą na analizie rynku wyceną swoich możliwości oraz bieżących trendów. – Odnoszę wrażenie, że sieciówki mają odrębny budżet na ugody z projektantami, z których zżynają, tak jak tabloidy na procesy z gwiazdami, które upokarzają – mówi w rozmowie z Fashion Post Michał Zaczyński, dziennikarz mody.

Czy biorąc pod uwagę wzmagające nastroje polityczne, a więc także głośne protesty kobiet zarówno za oceanem, jak i w Polsce sieciówki popełniają zbrodnię drukując wolnościowe, feministyczne hasła? – Byłoby na swój sposób dziwne gdyby sieciówki nie kopiowały tych haseł, skoro taka jest cała geneza fast fashion: kopiowanie. Inna sprawa że pod względem projektu czy w ogóle mody te t-shirty, które skopiowało Forever 21, też nie są oryginalne. To banalne hasła , jakkolwiek słuszne, i nietrudno też byłoby samemu na nie wpaść – tłumaczy nam Zaczyński.

Postępująca globalizacja – zarówno myśli, jak i materii – sprawia, że ciężko nie powielić tak prostego pomysłu, lecz z drugiej strony daje ona szansę sprawdzić, czy firma produkująca konkretne hasła w jakikolwiek sposób przyczynia się do szerzenia równości, czy tylko chce sobie ideami wypchać portfel. Były już przypadki, w których marki gorzko żałowały postaci czy haseł, które wzięły na swoje sztandary. Nawet jeśli drukują swe hasła w milionach sztuk to wciąż muszą czuć odpowiedzialność za słowa, na których chcą zarabiać. Kto wie, może trzymanie ich za słowo, a niejako na muszce, nie jest właśnie kolejną walką o wolność w kapitalistycznym świecie, w którym napis „Feminizm” kupimy za 29,90 przed wyprzedażą?