MODA, STYL ŻYCIA

Lokalność vs globalność. Implementacja światowych trendów przez polskie marki

16.01.2015 Redakcja Fashion Magazine

Polski konsument cały czas się uczy swojego stylu, a to nie jest kwestia sezonowej przemiany, ale kilkuletniej pracy. Otwarcie granic wpłynęło na zachłyśnięcie się tym, co przychodziło z Zachodu – sprawą drugorzędną była wartość estetyczna i jakość. Dopiero teraz otrząsamy się z tego szaleństwa i zaczynamy dokonywać bardziej przemyślanych wyborów. To też jest czas, w którym marki przechodzą metamorfozę, wyczuwając nową niszę i zapotrzebowanie na rynku. Do tej pory w Polsce przeważały marki koktajlowe i ciężko było w tym wypadku mówić o trendach lokalnych. Sprowadzane zza granicy i wstawiane na czerwony dywan, pierwsze po okresie posuchy, jedwabie, cekiny, siatki, tafty i bogato drapowane konstrukcje broniły się na zgrabnych ciałach lokalnych celebrytów i przedstawicielach klasy kreatywnej, którzy odnieśli sukces. Minęło już kilka dobrych lat i warto zadać sobie pytanie jak demokratyzacja konsumpcji wpłynęła na implementowanie światowych trendów na rodzimym rynku?

Przykładów marek, które umiejętnie aplikują płynące z zewnątrz tendencje, jest coraz więcej. Z tych najbardziej charakterystycznych warto wymienić MMC, które spopularyzowało w Polsce formy typu oversize, oferując swoim klientom szereg modeli: od wełnianych płaszczy zaczynając, na puchowych, otulających kurtkach kończąc. ZUO Corp. było natomiast jednym z pierwszych brandów, który w swojej kolekcji na AW 2012/2013 „Jungle Gardenia” zaadaptował, (obecnie już mocno wyeksploatowaną) piankę neoprenową i bardzo krawieckie, czerpiące z architektury, konstrukcje. Ten megatrend sportowego szyku obecny nie tylko w formach, ale również w użytych materiałach (często pochodzących z innych sektorów rynku, np. sportowego) wprowadził powiew świeżości w polskiej modzie. Patrząc wstecz, widzimy jak wielu lokalnych projektantów zafascynowanych tą kolekcją nie omieszkało rozbudować tego stylu w swoich własnych propozycjach.

ZUO CORP

ZUO CORP

Anatomia implementacji trendu.
Aby zrozumieć proces docierania trendu do naszego kraju, trzeba prześledzić etapy rozprzestrzeniania się trendu w ogóle. Najważniejszym elementem jest grupa tzw. early adopters, czyli konsumentów posiadających silną pozycję i siłę przebicia w swoim środowisku. Jeżeli jest ona homogeniczna – jednorodna, to najprawdopodobniej nowa jakość  „zatrzyma” się na etapie krótkotrwałej mody (ang.fad). Jeżeli jednak to środowisko stanowi tzw. grupa polispołeczna – heterogeniczna (np. projektanci, celebryci, artyści, młodzi ludzie, homoseksualni mężczyźni czy subkultury związane ze stylem ubierania się), posiadająca ścisłą łączność z tzw. kulturą mainstreamową, jest duża szansa, że trend zostanie rozpowszechniony i przedostanie się do bardziej konserwatywnych konsumentów. Najczęstszym miejscem występowania wspomnianych środowisk są największe na świecie miasta. Nie bez powodu stolicami tygodni mody są Paryż, Nowy Jork, Londyn i Mediolan. To właśnie tam, w dzielnicach zamieszkanych przez bohemę, mają swój początek najważniejsze przemiany estetyczne współczesnego świata.

Ile czasu zajmuje dotarcie trendu do Polski i dlaczego trwa to tak długo? Przedstawiciele branż kreatywnych są w stanie bardzo wcześnie wyłapać to, co nowe, korzystając z takich serwisów jak Pinterest, Behance czy innych dedykowanych wymianie idei lub usług w dziedzinach sztuk pięknych i projektowych. Te tendencje zanim pojawią się w ogólnym obiegu, muszą pierwsze trafić na wybiegi, z których dopiero potem przechodzą do mainstreamu. Mimo przyspieszonej produkcji marek typu fast fashion ten proces nie trwa dwóch miesięcy, ale od pół roku, aż do roku (czas pojawienia się trendu na wybiegu). Podsumowując, statystyczny Kowalski o trendzie dowie się dopiero po długim czasie. Nawet jeżeli polska marka zdecyduje się zaadoptować nowość wcześniej, może ona pozostać nie zrozumiała dla jeszcze niegotowego na ten przekaz odbiorcy. Trend może też stać się popularny w wąskim gronie miejscowej grupy polispołecznej i tak się często dzieje. Sprzedaż wielu nowych marek ogranicza się do zaopatrywania „znajomych królika”. Zauważyć to można szczególnie w Warszawie, która jest największym ośrodkiem skupiającym branżę kreatywną w Polsce.

Zderzenie dwóch światów – lokalność vs globalność. Jak polscy projektanci łączą swoje DNA ze światowymi trendami?
Zadowolenie klienta i spełnienie własne to nie lada wyzwanie dla projektanta. Dzisiaj doświadczamy zderzenia dwóch światów – koktajlowego i tego uszytego z szarego french terry, którego „produktem ubocznym” są pojawiające się marki o silnym DNA i ciekawej ofercie. Bazę dla tych firm stanowi doświadczenie, obserwacja rynku i szósty zmysł pozwalający na czerpanie ze wspomnianego zeit geist. Wymienić tu należy Michała Szulca z jego nową marką SOLD, MMC, Anię Kuczyńską, wspomniane ZUO Corp. i bardzo ciekawą postać Mariusza Przybylskiego, którego ostatnia kolekcja „WILD at HEART” posłuży za przykład implementowania światowych trendów bez utraty swojego DNA. Podział kolekcji na dwa bloki – jeden monochromatyczny, drugi wypełniony feerią barw i „przyprawiony” ciekawym deseniem oraz powtarzające się fasony z poprzednich kolekcji to stałe punkty w propozycjach projektanta. Dowodem na umiejętne importowanie tendencji jest wzorzystość – megatrend, na który przyszła pora po królującym dotychczas minimalizmie formy i kolorystyki. Ponadto Przybylski zdecydował się na użycie aplikacji 3d, które mimo, że zmęczone już po królowaniu trzy sezony na wybiegach, świetnie się sprawdziły w nowym anturażu. Można też inaczej – Natalia Siebuła i Gosia Sobiczewska z est by eS. swoimi kolekcjami promują powrót do naturalności i dziewczęcości. Sesje wizerunkowe i sam produkt, w którym próżno szukać jest przerostu formy nad treścią, wprowadzają na rodzimy rynek odetchnienie od koktajlowej mody, ale też nie wpadają w pułapkę dresowego uniformu.

Czego zabrakło?
Powyżej zaprezentowane przykłady udowadniają, że polscy projektanci potrafią umiejętnie korzystać nie tylko z lokalnego, ale także światowego zeit geist, nawet jeżeli oferowane przez nich propozycje ostatecznie trafiają do sprzedaży ze sporym opóźnieniem wobec tego, co się dzieje zagranicą. Konsumenci zawsze są weryfikatorami tych wyborów, dlatego trudno się dziwić, że na naszym rynku raz zaadoptowana nowość, trwa jeszcze kilka sezonów (np. sportowy szyk). Czy są jednak trendy, które do Polski się nie przedostały, a święciły triumfy zagranicą? Nie doczekaliśmy się jeszcze przejawów stylu lat 60 i 70. Botki z okrągłym czubkiem i na płaskim obcasie oraz trapezowe spódniczki i dziewczęce golfy nie zawitały jeszcze u nas w takiej formie, w jakiej występują obecnie na ulicach Londynu czy Paryża. Zapewne trend dotrze do nas dopiero najbliższej jesieni – jak opatrzymy się już propozycjami „sieciówek”. Patrząc wstecz, można podsumować, że zabrakło nadruków czerpiących ze świata sztuki, nie pojawiły się również bogato zdobione tkaniny ani  biomorficzne cięcia (z wyjątkiem nielicznych propozycji np. od ZUO Corp.) zainicjowane w kolekcji pre-fall 2014 przez markę Opening Ceremony.

Opening Ceremony

Opening Ceremony

Możliwe ścieżki rozwoju.
Co zatem czeka nas w przyszłości? Możemy być pełni nadziei, ponieważ mimo ciągle dominującego stylu koktajlowego i (dres)code’u, coraz więcej z konsumentów zaczyna poszukiwać sposobów wyrażania swojego „ja” niekoniecznie w kontekście lokalnym, ale właśnie w tym szerszym, w którym trendy światowe odgrywają istotniejszą rolę. Ostatni pokaz Mariusza Przybylskiego możemy również traktować jako przedsmak zmian. Ich świadkami staniemy się w najbliższym czasie.