MODA, STYL ŻYCIA

Gucci wiosna-lato 2017

22.09.2016 Michalina Murawska

Gucci wiosna-lato 2017

Długo wyczekiwany pokaz Gucci na wiosnę-lato 2017 poprzedziła wiadomość o otwarciu gigantycznej, liczącej ponad 32,5 tysiąca metrów kwadratowych siedziby domu mody w Mediolanie. W centrali marki, umieszczonej w zabytkowym budynku z 1915 roku, docelowo pracować będzie 250 pełnoetatowych pracowników, mieścić się w niej także będą biura, showroomy oraz studio fotograficzne, a od 2017 odbywać także pokazy.

To tylko potwierdza, że Alessandro Michele – dyrektor kreatywny marki – nie uznaje półśrodków i nieustannie stawia na bezkompromisowy maksymalizm. Jeśli więc ktokolwiek spodziewał się, że wraz z nadejściem nowej kolekcji projektant spuści nieco z tonu, był w błędzie. Zamiast tego, Michele postawił na charakterystyczny dla swojej twórczości eklektyzm, któremu jednak nie brakowało świeżości i elementu zaskoczenia.

Pokaz otworzyła podopieczna agencji D’Vision, Maria Zakrzewska, której już teraz amerykański „Vogue” wróży gigantyczną karierę. Warszawska agencja ogólnie może mieć powody do zadowolenia, bo oprócz Marii, nową kolekcję marki prezentowały także Klementyna Dmowska i Marta Dow (na wyłączność). Polski modeling reprezentowała także Klaudia Chajduga z ModelPLUS, Kasia Oskard z Neva Models, Eliza Ryszewska (Mango Models) i Aleksandra Kasperowicz (Raven Models). Zanim jednak oczom gości ukazały się kolorowe i eklektyczne propozycje Michele na nowy sezon, uwaga wszystkich skupiła się na niecodziennej scenografii, która przywoływała na myśl wnętrza nocnych klubów z lat 70. Dyrektor kreatywny włoskiej marki lubi także i pod tym względem stawiać na niekonwencjonalne zabiegi – tym razem na przykład, rolę tradycyjnej ścieżki muzycznej pełniły wiersze Williama Blake’a czytane przez ambasadorkę Gucci, Florence Welch.

Maria Zakrzewska z agencji D’Vision

Pokaz nowej kolekcji Gucci był od początku do końca ucztą dla oczu wszystkich fanów twórczości Michele. Motywy dalekowschodnie mieszały się w niej ze znaną już na wszystkim „babciną” estetyką, maksymalizm przejawiał się w praktycznie wszystkich aspektach, począwszy od zdobień, przez akcesoria (szczególnie okulary i nakrycia głowy), aż po gigantyczne platformy i koturny inspirowane modelami, jakie niegdyś nosiły dorabiające na ulicach Wenecji prostytutki. Renesans towarzyszył tu glamourowi rodem z lat 70., nie zabrakło elementów „power dressingu”, bajecznych, eterycznych sukni i nawiązań do popkultury XX wieku. Brzmi jak niemożliwe do zrealizowania w ramach jednej kolekcji? Alessandro Michele udowadnia co sezon, że jak nikt posiadł umiejętność łączenia ze sobą sprzeczności i pakowania ich w maksymalnie eklektyczne ramy, a odzew ulicy tylko pokazuje, że tego typu zabiegi są bardzo pożądane i świetnie się sprzedają.

Uważniejsi obserwatorzy szybko wychwycili często pojawiające się w kolekcji nadruki w postaci słowa „miłość”- zarówno w wersji angielskiej, jak i francuskiej. Jest w tym jakiś sens – pokaz na wiosnę-lato był bowiem zbiorem tego wszystkiego, co Michele kocha i co inspiruje go najbardziej. Mieliśmy więc sporo nawiązań do literatury (informację prasową dla gości rozpoczynał cytat z jednej z powieści Vladimira Nabokova), kultury Dalekiego Wschodu, której Michele jest oddanym fanem oraz rzymskiego symbolu XXV – szczęśliwej liczby projektanta i elementu jego, nieodkrytego do niedawna, instagramowego konta.

Alessandro Michele i to, co robi dla Gucci, udowadnia, że moda nadal może być sztuką, a sztuka ta może spełniać wszelkie kryteria ready-to-wear. I za to kochamy go najbardziej.

Przeczytaj także:

Czego nie wiecie o Alessandro Michele z Gucci

Nowa it-bag od Gucci?