MODA

Ekspansja Ani Kruk

24.11.2015 Redakcja Fashion Magazine

Ekspansja Ani Kruk

Polski produkt w stolicy Kataru? Brzmi, jak bajka, ale ta bajka właśnie stała się rzeczywistością. Ania Kruk otworzyła swój pierwszy zagraniczny butik, w Dosze, w centrum handlowym The Mall. Młoda, ambitna, utalentowana Kruk w trzy lata doskonale odnalazła się w naszych realiach, proponując swoim klientkom prostą, uniwersalną, świetną pod względem jakości i ceny biżuterię. Dziesięć butików rozsianych po Polsce, w tym flagowy, umiejscowionym przy warszawskiej ulicy Mokotowskiej, to jednak zaledwie początek.

Teraz przyszła pora na Bliski Wschód. Otwarcie nowego punktu sprzedaży uświetnił swoją obecnością Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Państwie Katar – Krzysztof Suprowicz. Na wydarzeniu nie zabrakło też lokalnych fashionistów, w tym blogerek modowych. Jak się jednak okazuje, lokalna specyfika sprawia, są to głównie Europejki, które na stałe zamieszkały w Katarze. To oczywiście nie koniec ekspansji, bo w powstającej właśnie luksusowej galerii handlowej NorthGate, która ma być najbardziej prestiżowym obiektem tego typu w Katarze, Ania Kruk planuje już otwarcie kolejnego butiku, z charakterystycznym różowym szyldem. A w planach są już następne lokalizacje. Otwarcie drugiego punktu sprzedaży będzie miało miejsce wiosną 2016 roku. Z okazji tak ważnego w życiu projektantki wydarzenia, postanowiłem zadać jej kilka pytań.

1. Czy spotkałaś jakieś trudności na tle kulturowym, w trakcie realizowania nowego projektu?
Jeśli chodzi o samą pracę nad projektem: kontakt, organizację, negocjacje – nie było żadnych problemów. O Nowym Jorku mówi się, że to „melting pot”, tyle różnych narodowości tam mieszka. Mam wrażenie, że Katar to jeszcze większa mieszanka! Przy tym projekcie współpracujemy z Katarczykami, Anglikami, Australijczykami, Filipinkami… Przy tak dużej różnorodności, wydaje mi się, że właśnie łatwiej jest się dogadać – ponieważ każdy jest otwarty, wypracowuje się normy wspólne, „międzynarodowe”, a nie charakterystyczne tylko dla danego państwa i kultury.

Oczywiście inną sprawą jest samo przygotowanie marki do wejścia na nowy rynek, szczególnie tak inny kulturowo, tak dla nas egzotyczny. To wymagało czasu: w ciągu ostatniego roku dużo czytałam na ten temat, obserwowałam media, analizowałam sposób działania innych marek, które są tam obecne, rozmawiałam z ludźmi, którzy tam wyjechali i mieszkają na stałe. Z konkretnych przykładów: przy realizacji mojej ostatniej kampanii, dbałam o to, żeby nie pokazać za dużo ciała modelki. Jak się okazuje, strefa, która powinna być zawsze zakryta, to ramiona. Z dekoltem oczywiście też należy uważać…

2. Czy, a jeśli tak, to jak dostosowałaś asortyment butiku do lokalnych gustów?
Dobre pytanie – najbardziej bałam się właśnie faktu, że nasze kolekcje nie przyjmą się na Bliskim Wschodzie. I wtedy będą musiała przeorganizować produkcję na miejscu, tworzyć specjalne linie dla tego regionu. Na szczęście okazało się, że wartości i stylistyka marki Ania Kruk jest uniwersalna, międzynarodowa. Nasze najpopularniejsze kolekcje sprzedają się świetnie zarówno w Łodzi i Krakowie, jak w stolicy Kataru, Dosze! Kamień spadł mi z serca!

W momencie otwarcia wysłaliśmy do Kataru bardzo zróżnicowane produkty, teraz na bieżąco analizujemy sprzedaż, i dopasowujemy ofertę. To fascynujące, uczenie się nowej kultury, obserwowanie różnic: w biżuterii nie może pojawić się forma krzyża, kryształy są cenione bardziej niż kamienie naturalne, inną kolekcję wybierze Arabka, a inną Hinduska… Takie smaczki!

Myślę, że najwyraźniejszą różnicą w naszej ofercie jest obecność bursztynu w naszym butiku w Katarze. W Polsce bursztyn nie pasuje do konceptu marki Ania Kruk, w Katarze jak najbardziej! Dlaczego? Bo jesteśmy polską marka, i z dumą mówimy o tym naszym klientom. A dla Polski kamieniem charakterystycznym jest bursztyn. Doceniany za granicą, w Polsce – nie do końca.

3. Czy twoja oferta wyróżnia się na tle marek funkcjonujących już na rynku katarskim?
Tak, i to był jeden z powodów dla którego zdecydowaliśmy się na ekspansję na tym właśnie rynku. W Katarze są obecne wszystkie najbardziej luksusowe marki – w galeriach handlowych znajdziesz sklepy Tiffany&Co, Cartier, Bvlgari. Ale w przestrzeni pomiędzy luksusem z najwyższej półki, a biżuterią masową, proponowaną przez sieci odzieżowe, funkcjonują jedynie tradycyjne sklepy jubilerskie, których produkty są do siebie bardzo, bardzo podobne. W Dosze obeszłam chyba wszystkie galerie handlowe (a jest ich sporo!), i naprawdę, nie widziałam drugiego takiego butiku jak Ania Kruk. Proponujemy nowoczesny, świeży design, lekką, niewymuszoną elegancję, koncept marki, który przyciąga klientów.

4. Jakie wrażenie zrobiła na tobie Doha? Jakie są plusy i minusy tego miasta? Co warto w nim odwiedzić?
Myślę, że Katar jest ciekawszy z punktu widzenia biznesowego niż turystycznego. Jak wszystkie miasta w regionie, Doha jest ciągle w budowie. To niesamowite, ale na Bliskim Wschodzie budynki i wieżowce naprawdę rosną jak grzyby po deszczu. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu była tam przecież pustynia! Jak wrócę na wiosnę do Dohy, to zastanę ją inną niż była na jesień. Dlatego nie ma tam miejsc do zwiedzania w sensie turystycznym. Chyba, ze ktoś zwiedza galerie handlowe, które, muszę przyznać, potrafią być bardzo ekstrawaganckie – w jednej z nich zbudowano wewnętrzną rzekę, i między sklepami można pływać gondolą… Ale za to jest bardzo duże pole do obserwacji, ponieważ mieszanka tak tradycyjnych form kultury z tak skrajnie nowoczesnym otoczeniem, robi duże wrażenie. Kobiety ubrane w długie czarne szaty, mężczyźni na biało, wszyscy z najnowszymi smartfonami w ręku. Bardzo ciekawe są również rozmowy z Europejczykami, którzy przyjechali tam na kontrakty. Przyjaciel mojego męża mieszka tam od lat, przez to mieliśmy wgląd w życie codzienne ekspatów w Dosze, które jest z jednej strony bardzo egzotyczne, ale i niełatwe.

5. Jakie jest twoje najbardziej wymarzone miasto, w którym mógłby się znaleźć butik Ani Kruk?
Pewnie czekasz, aż powiem Nowy Jork! A ja ciebie zaskoczę. Zawsze byłam realistką, a zamiast abstrakcyjnych marzeń lubię mieć plany. I to konkretne. Więc moje wymarzone miejsca to teraz: Wrocław i Gdańsk, ze względu na moje klientki, które ciągle o to pytają i do nas piszą (zobacz wczorajsze komentarze na Facebooku!). Dubaj, Abu Dhabi, Rijad w Arabii Saudyjskiej – jako logiczny następny krok w rozwoju naszej marki w regionie Bliskiego Wschodu. A tak tylko ze względu na mnie, to chciałabym mieć butik w Barcelonie, żebym mogła częściej latać odwiedzać moich hiszpańskich teściów.