KULTURA

Dominik Sadoch o wybiegach Louis Vuitton, przyjaźni z MISBHV i prywatności modela [WYWIAD]

12.03.2017 Redakcja Fashion Magazine

Dominik Sadoch o wybiegach Louis Vuitton, przyjaźni z MISBHV i prywatności modela [WYWIAD]

Jesteś jednym z ulubionych modeli Kima Jonesa. Jak doszło do waszej współpracy i takiej sympatii?
Znamy się od pięciu sezonów, czyli ponad dwóch lat. Do pokazu pierwszy raz zostałem zaangażowany naprawdę w ostatniej chwili. Pamiętam, gdy po ostatnim castingu długiego dnia dostałem telefon, czy mogę jak najszybciej odwiedzić siedzibę Louis Vuitton – byłem akurat w okolicy Chatelet, więc tuż obok. Około północy przymierzyłem odłożoną wcześniej „sylwetkę”, a już po ośmiu godzinach widzieliśmy się na backstage’u pokazu. Po roku, już po drugim pokazie, zaangażowali mnie do pracy nad kolejną (moją trzecią) kolekcją. Przyjeżdżałem na regularnie odbywające się spotkania, a potem zaproponowano mi pracę na wyłączność podczas nadchodzącego fashion week’u. W takim trybie pracy, w studio, trudno jest szybko przełamać lody i poznać się. Wydaje mi się, że na początku zaimponowałem im profesjonalizmem (pomijając aspekt fizyczny i wizualny – pasowałem do kolekcji, która – jak się śmieją – była mną zainspirowana). Byli zadowoleni ze współpracy, więc od tamtej pory widywaliśmy się regularnie, co sprzyjało poznaniu się bliżej. Wydaje mi się, że ja też czułem się już bardziej pewny siebie, nie panikowałem. Problemy z miejscowym rozszyfrowywaniem trudnych akcentów przestały się pojawiać. Pasowało mi poczucie humoru ogólnie panujące w ekipie. Osobowość Kima jedynie zachęcała. Jest bardzo przyjazny i szczerze chce najlepiej dla ludzi, których decyduje się zatrudnić. Kolejne prace przy sesjach zdjęciowych, kolejne spotkania w studio i wspólne posiłki, branżowe kolacje – wszystko sprzyjało większej liczbie okazji do rozmów, nadrabiania zaległości, „aktualizowania się” nawzajem, czyli bliższego poznania się. Zobaczyli, że nie jestem tylko odpowiednim manekinem i słodkim dzieckiem, ale mam coś do powiedzenia, a dodatkowo dobrze słucham, co – według moich obserwacji – nie jest zbyt częste. Cała ekipa obserwowała mój rozwój: jak się zmieniałem, jak dorastałem. Może dlatego poczuli też większą więź?

Przyjaźnisz się z ekipą MISBHV. Cenisz ich twórczość?

Bardzo! Na każdym kolejnym spotkaniu zaskakiwali mnie samymi nowościami, które trafiały również w moją estetykę. Bardzo doceniam ich wyraźnie obraną ścieżkę i sukcesywne dążenie do osiągnięcia wyznaczonych celów. Doceniam ich za bycie wiernymi i oddanymi swoim projektom. Są bardzo autentyczni. Kochają chodzić w tym, co sami tworzą i czują się z tym świetnie – i dobrze, bo wyglądają zajebiście! Mając okazję poznać to od drugiej strony, wiem, jak dużo pracy ich wszystko kosztuje, wkładają w to całych siebie. Natalia (Maczek, przyp. red.) jest inspiracją dla gonienia i spełniania marzeń.

Jaki był moment przełomowy w twojej karierze?
Wszystko, co działo się do tej pory było istotne. To, gdzie jestem teraz to zasługa kombinacji tych rzeczy, a nie jednej szczególnej. Kroczek po kroczku ciągle się rozwijam, w każdym sezonie udawało mi się zdobyć znaczące, duże zlecenia. Kolejne fashion weeki były co najmniej tak dobre, jak poprzednie. Pracując cztery lata, jeszcze nie zwolniłem tempa. Jestem zadowolony z tej (względnej) stabilności i sukcesywności, bo to nie dzieje się bardzo często. Najpopularniejszym scenariuszem jest zmiana rozdania co średnio 3 sezony.

Twój Instagram dokumentuje prywatne życie, mniej dokonania w modzie. Oddzielasz te dwie rzeczy?
Nie wiem. Praca jest obecnie bardzo dużą częścią mojego życia i przeplata się z tą sferą prywatną. Jeżeli chodzi o Instagram to oczywiście nadal jest moim narzędziem pracy, nawet jeżeli – jak powiedziałeś – dokonania w modzie nie są na tyle dokumentowane. Staram się dodawać takie treści, które w jakimś stopniu odzwierciedlają mój sposób bycia, poczucie humoru, czy dystans, na którym mi zależy. Muszę dodawać profesjonalne zdjęcia z pracy, ale uważam, że wygląda to dosyć pretensjonalnie, gdy stanowią one zdecydowaną większość.

Z kim jeszcze chciałbyś nawiązać współpracę i co jeszcze osiągnąć w modzie?
Chciałbym ponownie pracować z Rafem Simonsem, tylko że tym razem u Calvina Kleina. Podoba mi się jak połączył swoją estetykę z klasyką marki. Co osiągnąć? Strzelać kampanię za kampanią! (śmiech)