brak kategorii

Być jak Kim Kardashian

15.06.2015 Redakcja Fashion Magazine

Być jak Kim Kardashian

Kiedy zobaczyłam show jej rodziny po raz pierwszy? Kilka lat temu. To było lato, ja jak zwykle latem z anginą, bo jakżeby inaczej. Jak chorować, to latem. Przywiązana do kanapy, drżącą z gorączki ręką włączyłam telewizję. Idealny odmóżdżacz. I wtedy zobaczyłam TO. Depilację brazylijską w tivi. Kim, jej siostra oraz cud mamunia mówiły o tym, a potem poszły to zrobić. Oczywiście przed kamerami. Potem było jeszcze fajniej, bo Kim przeżywała wtedy romans z pewnym koszykarzem, któremu sięgała do pachwiny. Czyli wysokość dla niej w sam raz. Pan koszykarz miał zdecydowanie olewczy stosunek do całego rodzinnego cyrku Kardashianów, a więc w programie pokazywany był jako kretyn. Niech sobie burak nie myśli, że pohula… Jak widać, takie rzeczy i taką manipulację, robi się nie tylko w polskiej telewizji. Zaczęłam się temu cyrkowi przyglądać, trochę na wyrywki, ale przyznaję, że perypetie rodzinki nawet mnie wciągnęły. Bo takiego cyrku ze świecą szukać. Poza tym, rzadko się zdarza, aby oglądała depilację brazylijską w telewizji. I laski, które przebierają się i przeczesują po kilka razy dziennie, a w swoich rezydencjach maja specjalny pokój dla makijażystów. Szok. „Dynastia” z jej abstrakcyjnym życiem to nic. Kwintesencja abstrakcji jest tutaj, u Kardashianów.

EN_01173602_6644Kourtney Kardashian

Obok Kim, której więcej czasu poświęcę za chwilę, są jej cztery siostry. Najmniejsza z nich, Kourtney, obarczona dziwnym narzeczonym/ojcem kolejnych dzieci, lekkim psychopatą i alkoholikiem, który udaje że pracuje, a po wypiciu paru głębszych zachowuje się jak totalny cham. Ona bidulka stara się jak może, on ją olewa, czyli jak w Polandzie. W przerwach między kłótniami/podróżami/niby pracą/lansem, czasem zrobi jej dziecko. Biznes się kręci.

EN_01175561_3617Khloe Kardashian

Jest też Khloe. Wielka, znerwicowana, ze skłonnością erotyczną do koszykarzy. Sprawia wrażenie nawet rozsądnej. Albo – rozsądniejszej od reszty. Co chwilę ma jakieś problemy, więc mało jej w show, bo problemy się nie sprzedają. Chudnie i tyje na zmianę, a ostatnio plotki głoszą, że zrobiła sobie tyłek-poduszkę jak siostra.

calvin-klein-jeans-s15-mycalvins-denim-series_ph_alasdair-mclellan-sg02Kendall Jenner

Są dwie najmłodsze KylieKendall– zupełnie pokręcone, jedna jest już top modelką, druga zrobiła sobie usta, choć mówi, że nie zrobiła. Obie non stop przyklejone do telefonów i tabletów. Bo ta rodzina żyje równolegle w realu i on-line. Dziewczyny mają poziom inteligencji meduzy, ale nikt ich, na szczęście, o inteligencję i wiedzę na jakikolwiek temat, poza wyborem butów albo sukienki, nie pyta. Tylko o wygląd. A ten jest bez zarzutu. Tak zostały wychowane przez mamunię i świat, który ich otacza. Tak było w ich domu od zawsze. To, jak wyglądasz, ile ważysz, jakie masz usta i tyłek, definiuje ciebie jako postać, kobietę.

Kylie_Jenner_1414889683498_wps_22_kyliejennera_little_grey__hrKylie Jenner

Jest też brat, Robert, jedyne nieudane dziecko Kris Jenner, który kiedyś chciał zrobić karierę jako… projektant skarpetek – to był jeden z najbardziej kretyńskich wątków tej historii ever. Rob był też bohaterem paru głośnych skandali damsko-męskich. Ostatnio podobno się załamał psychicznie, strasznie roztył, ma spore problemy emocjonalne, a więc w programie go niemal nie ma, bo jako tłuścioch, pewnie się słabo komponuje z wypielęgnowaną i wystylizowaną resztą. Bo rodzina K. od rana biega pięknie ubrana, wymalowana i wystylizowana po swoich wypasionych rezydencjach. Przebierają się po kilka razy dziennie, zmieniając przy tym fryzury, makijaż, nieustannie samochody i restauracje. Takie życie wymaga pewnego wizerunku. Popatrzcie na „Żony Hollywood”– to tacy Kardashianowie w miniaturze. Ale poziom mułu i abstrakcji jest podobny. I abstrakcji. Podobnie, jak podczas oglądania Kardashianów, zadajemy sobie, patrząc na wystylizowane, nabotoksowane i wyćwiczone laski z Polandu, obecnie na etacie JUESEJ, pytanie: „To jest na serio?”

editKim Kardashian i Kris Jenner

Na koniec jest mamunia jak z horroru. Kris Jenner, kiedyś Kardashian, była żona znanego prawnika, Roberta Kardashiana, który zasłynął tym, że był adwokatem O.J. Simpsona. Czyli wybronił w sądzie faceta, o którym cała Ameryka wiedziała, że zamordował brutalnie żonę i jej kochanka. Ale uszło mu na sucho.

vanity-fair_caitlyn-jennerCaitlyn Jenner

Kris, po rozwodzie z Robertem, wyszła za mąż za Bruce’a Jennera, byłego olimpijczyka i idola Ameryki. Oglądając show, miałam zawsze wrażenie, że Bruce to jedyny głos rozsądku w chorej na lans rodzinie. Miał na wszystko, co działo się wokół niego, koncertowo wywalone, i, jako jedyny, dystans do  całej hałastry. Jak mu się nie podobało, szedł na golfa albo po prostu wychodził. Niedawno okazało się, że Bruce jest jednak kobietą, a nie mężczyzną. Rozwiódł się więc z Kris, która, jak opowiedział w wywiadzie dla Vanity Fair, była dla niego niezbyt miła w kwestiach finansowych i uważała, że działa na szkodę rodziny. Teraz Bruce nazywa się Caitlyn Jenner. I ma rodzinę Kardashianów gdzieś. Będzie mieć własne reality show, w którym między innymi pokaże swoją zmianę płci. Podejrzewam, że to murowany hit, bo sama Caitlyn została w kilka godzin jedną z największych gwiazd światowego szołbiznesu. Tuż po publikacji okładki Vanity Fair – okładki skądinąd zachwycającej. Obejrzymy owo show też w Polsce, od sierpnia. Na razie, na okładce Vanty Fair, w obiektywie Annie Leibovitz, Caitlyn, z sześćdziesiątką na karku, wygląda lepiej niż jej była żona. To naprawdę musi wkurzać jej byłą żonę, Kris….

Sama Kris to kwintesencja amerykańskiej, koszmarnej mamuśki. Ofiara chirurgów plastycznych, swoich pragnień, ambicji, pracoholizmu, a jednocześnie postać nietuzinkowa, wzbudzające spore i zasłużone zainteresowanie. Z jednej strony na pewno swoje dzieci, sztuk sześć, bardzo kocha. Ale jest nieuleczalnie chora na sławę. To ona wymyśliła cały biznes pod tytułem „Rodzina Kardashianów”. To ona pociąga za wszelkie szołbiznesowe sznurki. Ona ma kasę fiskalną i wszystko, co robi, uzasadnia dobrem rodziny. To ona wystawia na sprzedaż, bo trudno to nazwać inaczej, swoje kolejne dzieci i kolejne fakty z ich życia. Wystawia je z zyskiem, bo wyłącznie o zysk tu chodzi. Jest menagerem swoich dzieci, jest ich swatką, psychoterapeutą, jest też rajfurą. Co ciekawe, nie udaje się jej prowadzenie karier nikogo spoza rodziny. Jako menager innych gwiazd spisuje się beznadziejnie. Ona jest przyspawana do tej rodziny. Nic innego raczej nie potrafi.

Ma czasem niezłe pomysły, bo to ona wymyśliła, aby jej córeczka nagrała sobie seks taśmę z kolegą, raperem Ray J.  Filmik profesjonalnie zmontowany i nagrany, zrobił ogromną karierę, jako „seks taśma zakazana”, która „wyciekła” do netu. Wyciekła, ale Kim, jak donoszą media, ma zyski z każdego jej odtworzenia. Bo kasa ma się zgadzać. A o to dba zapobiegliwa mamusia.

EN_01164006_0252Kim Kardashian i Paris Hilton

Tak zaczęła się, zaledwie osiem lat temu, wielka kariera Kim. Przez łóżko, seks oralny i analny z raperem. I znajomość z pokręconą dziedziczką wielkiej fortuny, Paris Hilton, z którą długo pokazywała się na imprezach. A że Paris była lansowana przez tatusia, który do jej lansu, do promocji, wynajął agencję PR, Kim tylko na tym korzystała. Paris też nagrała seks taśmę, i owa taśma też „wyciekła”. Dwie bogate, odstawione jak szczur na otwarcie kanału, idiotki, ale jakże urocze, na ściance. To zaiste niezły był widok.

Od czasu lansu z Hilton, z którą już się nie koleguje, Kim bardzo się zmieniła. Jej twarz, jej ciało wyglądają zupełnie inaczej niż parę lat temu. Kiedy oglądamy ją w słynnej seks taśmie, mamy wrażenie, że w łóżku z raperem baraszkuje zupełnie inna osoba. I nie tylko dlatego, że ma na filmie wyraźnie mniejszy tyłek… Jej przemiana to nie tylko kwestia morderczych ćwiczeń, które regularnie wykonuje, ale i medycyny estetycznej. Twarz Kim jest już jak porcelanowa, nieruchoma, pozbawiona jakichkolwiek emocji maska, która wygląda jakby rodem z filmów science fiction. Pewnie lubi to Kanye West, jej mąż numer trzy, z którym ma córkę, a zaraz będzie mieć kolejne dziecko, o czym oczywiście poinformowała w telewizji, w odcinku swego reality show. Bo biznes musi się kręcić.

img-apriltest_104557289055

Kim i Kanye są dla siebie stworzeni. Kiedy czytam ich kolejne wynurzenia, słucham ich wywiadów, na przykład z Fashion Weeka, chce się płakać ze śmiechu. To, co wykonali oboje z okazji okładki dla „Vogue”, która zresztą uznana została za mega skandal, a stanowisko Anny Wintour wisiało na włosku, przekracza moje rozumienie słowa „kretynizm”. Przy okazji sesji powstał bowiem jeden z najgorszych i najbardziej żenujących tekstów całej historii magazynu „Vogue”. Swoją drogą, samo zdjęcie z „Vogue’a” i cała sesja w środku magazynu, jest naprawdę OK. Gdyby zmienić twarze pozujących, byłaby to naprawdę fajna okładka i świetna, intymna ale z klasą zrobiona sesja. Ale alergia na tę dziwną parę jest tak potężna, że pozostał jedynie niesmak i świadomość, że ktoś sobie coś tutaj strasznie uzurpuje. I że panna, która jest niezła w łóżku, ma wielki zad i bogatego, wpływowego męża, powinna poczekać w kolejce po to, by być na takiej prestiżowej okładce… No chyba, że prestiż oznacza dzisiaj coś innego.

Oboje, Kim i Kanye, są niezwykłą kumulacją głupoty podniesionej do rangi cnoty i wzoru, wybujałego ego, są kwintesencją chorego lansu, niezbędnego w XXI wieku. On, przekonany niemal o swej boskości i nieomylności, facet z ego jak Pałac Kultury, ba, jak Statua Wolności; ona zaś to symbol kariery opartej wyłącznie na chorobliwym ekshibicjonizmie. Wszak wiemy o niej wszystko. Byliśmy z nią w łóżku, u lekarza, u ginekologa, na depilacji, byliśmy z nią na porodówce, w kiblu, pod prysznicem, na ślubnym kobiercu, w restauracji i na kręglach, dosłownie wszędzie. Nie ma przed nami tajemnic. Nie intryguje. Bo i po co? Przyznać trzeba jedno – nikt inny nie potrafi na swoim życiu, na chodzeniu do kibla, do restauracji, na kłótniach rodzinnych, balangach, na jedzeniu kanapki, zarobić tyle kasy, co oni. To jest jakiś talent. Kontrowersyjny, ale jednak. Bo stan konta się zgadza.

Jeśli więc Kim jest tak beznadziejna, to dlaczego o niej piszemy? Dlaczego o niej czytamy? Dlaczego ona się tak „klika”?

Teorii jest wiele. Jedna mówi, że to dlatego, że ona jednak nie jest doskonała i dzięki niej, do mainstreamu weszły na przykład wielkie tyłki. Serio. Sama czytałam o tym, na jednym z poważnych amerykańskich portali. Podobno Kim fascynuje, bo przeszła przemianę. Czyli z brzydkiego kaczątka w królewnę. Aha. Mam nadzieje, że jeśli na Ziemię przylecą kiedyś kosmici, to Kim nie będzie jednak pierwszą kobietą, którą zobaczą. W przeciwnym razie, kiepsko widzę przyszłość ludzkości. Mogą tego widoku nie przeżyć.

A dlaczego ja sobie czasem Kardashianów włączam? To proste. Po pierwsze cudownie jest wiedzieć, że jest ktoś tak bezdennie głupi, głupszy ode mnie. I że bogactwo przed głupotą nie chroni. Oni są na to idealnym dowodem. Poza tym, kiedy czytam, co czasem wyrzuci z siebie Kim, muszę przyznać, że trudno jej, gdzieś w zakamarkach swej duszy, nie lubić. Nie współczuć. Nawet głupotka bywa urocza. Na przykład niedawno przeczytałam jej mrożącą krew w żyłach wypowiedź, że jej życie jest ciężkie, bo czasem, aby dobrze wyglądać, MUSI nosić po dwie pary majtek wyszczuplających na raz. Jako osoba, która nie posiada żadnej pary obciskających majtek, ale która w zamierzchłych czasach próbowała takie cudo kiedyś na siebie, w ramach autolansu wcisnąć, wiem, co ona przeżywa. Nie przerobiłam nawet głupiej jednej pary. Ona ma dwie i to niemal cały czas. Szacunek. I jak jej nie kochać?