MODA, STYL ŻYCIA

Bohoboco jesień-zima 2015

19.05.2015 Redakcja Fashion Magazine

Bohoboco jesień-zima 2015

To nie był pokaz. To były prawdziwe igrzyska! Każdy gość, który wczorajszego wieczora przekroczył przez próg warszawskiej Hali Expo XXI, z pewnością miał wrażenie, że będzie uczestniczyć w niezwykłym wydarzeniu. Ten rozmach nie ma konkurencji, przynajmniej nie ze strony innych projektantów. A ci byli, owszem, siedzieli na widowni i można spokojnie założyć, że kilkoro z nich zzieleniało z zazdrości. Bo oprawa tego pokazu była wręcz onieśmielająca. Ogromną przestrzeń hali podzielono na dwie strefy. Pierwsza to czysta rekreacja – sektory sponsorskie, bary, ścianki, zastępy fotografów, którzy przybyli w rekordowej ilości uwieczniać multum znanych i „lubianych”, których życiem karmią się portale plotkarskie. To robi wrażenie, a szum nieustannie robionych zdjęć, do dziś brzęczy mi w uszach. Jednak druga sala, to prawdziwy majstersztyk. Wielka, przestronna, z rewelacyjnie skonstruowanymi trybunami, które zapewniały świetną widoczność niezależnie od zajmowanego „rzędu”, całkowicie wyłożona szarą wykładziną i przecięta imponującą platformą, na którą wspinały się modelki, kroczące pod dyktando Kasi Sokołowskiej, w skomplikowanej wieloetapowej choreografii. Prezentacja kolekcji zaczęła się od dramatycznych dźwięków „Zimy” Vivaldiego i nie trzeba być koneserem klasycznej muzyki, żeby wiedzieć, jakie emocje wywołuje ten utwór. To będzie pokaz z pompą!

Kolekcja na sezon jesień/zima 2015 jest tak bogata w rozmaite sylwetki i fasony, że trudno w niej szukać konkretnych kierunków. To zdecydowanie bardziej obszerny zbiór ubrań, dosłownie, na każdą możliwą okazję (przynajmniej taką, która wymaga ubrań), zamkniętych w charakterystycznej dla marki stonowanej kolorystyce. Barw było jednak wiele – od solidnego bloku pełnego najróżniejszych odcieni szarości, przez czernie, pastelowe zielenie, błękity i róże, aż po wieczorowy błysk srebra. A do tego świetny, choć marginalnie potraktowany materiał, który kojarzy się z błyskiem opalizującej benzyny, w tym przypadku nieco spłowiałej. Nie można też zapomnieć o wyśmienitym geometrycznym deseniu, który aż prosił się, żeby mocniej wykorzystać jego graficzny potencjał.

Choć inspiracja kolekcji pochodzi z sylwetek dominujących w latach 40. i 70., to tak naprawdę Bohoboco ma odpowiedź na praktycznie każde zapotrzebowanie. Szukacie sylwetek zabudowanych od góry do dołu? Z pomocą przychodzi na przykład efektowny pudełkowy płaszcz (jeden z faworytów) i przepastne swetry. Macie ochotę na trójwymiarowe aplikacje? Możecie wybierać między lekko naiwnymi płaszczyznami wypełnionymi przez równe rzędy guzików i ogromnymi złotymi nitami, które delikatnie przypominają o modzie lat 90. Zarówno wielbicielki golfów, półgolfów, wywijanych golfów, jak i kołnierzyków, również będą ukontentowane, bo wszystkie one znalazły swoje miejsce w kolekcji. Talię często akcentuje pasek, również biżuteryjny, a czasem i kilka pasków, ale równie często ta talia znika pod wieloma warstwami i fasonami „oversize”. Chwilami jest elegancko, później nonszalancko, a bywa, że i biurowo. Skromnisie postawią na zasłaniające ciało sukienki, wampy wybiorą te z transparentnymi wstawkami, a ekstrawagantki postawią na kreacje z brokatowym panelami. Temat paneli nie jest zresztą przypadkowy, bo Bohoboco uwielbia kroić, wycinać i doszywać, zarówno kwadraty, jak i prostokąty. Gdzie tylko się da, a czasami mogłoby się zdawać, że również gdzie się nie da. A do tego całego bogactwa trzeba jeszcze doliczyć świetne, choć proste w fasonie futra i futrzane sandałki z pętelką na kostkę, które dodały kolekcji nieco awangardowej beztroski.

Ten sezon, to również wyczerpujące rozwinięcie tematu wszelkich puchatych i mechatych faktur, które często przybierały nieoczekiwany obrót. Na przykład jako główny składnik bladoróżowego żakietu z satynowymi wstawkami, albo przyjemnego dla oka błękitnego swetra z agresywnym wycięciem przy dolnym brzegu. Kontrasty miękkich i sztywnych materiałów przedstawiają się ciekawie i z pewnością łączą ten sezon w pewnego rodzaju całość. Niestety, spora część sylwetek gubi swój autorski charakter. Nawet w tak spektakularnej oprawie, zwykły dziergany kardigan i szare spodnie prezentują się anonimowo. Nie zachwycają również wszystkie pomysły stylizacyjne. Wątpliwie prezentowało się na przykład połączenie ażurowego swetra, białej spódnicy, wystającej spod niej drugiej, tym razem koronkowej warstwy. Całość została dopełniona szarą „toporną” kurtką. Jest to jakaś wizja, pytanie tylko, czy należy się nią inspirować?

Kolekcję uzupełniła biżuteria ze szlifowanym marmurem, zaprojektowana wspólnie z marką Briju, która może się poszczycić niemal stuletnią tradycją. Delikatne wisiorki i kolczyki płynnie wpisały się w klimat kolekcji, chociaż daleko im do spektakularnych kolii, również współtworzonych przez Briju, które zaproponował w swojej kolekcji Mariusz Przybylski. Warto też zwrócić uwagę na autorskie skórzane akcesoria, którymi Bohoboco już dwa sezony wstecz ostatecznie dopięło kompleksowość swoich kolekcji. Wizaż, przygotowany przez Inglot, jak zawsze w przypadku Bohoboco był wyjątkowo nienachalny, wpisując się prawdopodobnie w gusta klientek.

No właśnie. Czyżby Bohoboco miało już wszystko? Klientki, wsparcie sponsorów, uwielbienie gwiazd i prasy branżowej, świetną i niezwykle elegancką pracownię… Można tak wymieniać długo i namiętnie. Wczorajszy pokaz dodatkowo punktował tę niezwykle silna pozycję. W czasach, w których wielu naszych topowych projektantów ma ogromne problemy z utrzymaniem swoich marek, Kamil Owczarek i Michał Gilbert Lach nie mogli wybrać lepszego momentu na zamanifestowanie swojej siły. I udało im się to doskonale. Szczególnie, kiedy w finale pokazu wyszła nasza polska Carmen Dell’Orefice – piękna i charakterna Helena Norowicz. Chwyciwszy się w starym stylu modelek „pod bok”, dumnie paradowała po wybiegu, nie ustępując w niczym młodszym koleżankom.

16

Oczywiście, ta kolekcja mogłaby być odważniejsza, tym bardziej, że jubileuszowy sezon wiosna-lato 2015 zaprezentował moc charakteru, jaki drzemie w Bohoboco, ale być może nie jest to jeszcze ani miejsce, ani pora na takie eksperymenty. Chciałoby się powiedzieć – więcej brawury, więcej fantazji, więcej fabuły, więcej charakteryzacji i na koniec – więcej śmiałości w zabawie modą. Pytanie tylko, do kogo tak naprawdę kierować te słowa – do projektantów? A może jednak do samych klientek?