brak kategorii

5 pytań do redaktorki SHOWstudio, Lou Stoppard

06.11.2016 Redakcja Fashion Magazine

5 pytań do redaktorki SHOWstudio, Lou Stoppard

Studiowałaś przez rok historię na uniwersytecie w Oksfordzie, potem po roku przeniosłaś się na Central Saint Martins, żeby nauczyć się pisania o modzie. Kiedy stwierdziłaś, że to jest coś czym chcesz się zajmować w przyszłości? Czy był jakiś szczególny moment?
Zawsze lubiłam wizję bycia dziennikarką, już zanim poszłam na uniwersytet. Podobało mi się czytanie magazynów modowych i fascynowali mnie ludzie związani z tą branżą, ale niekoniecznie same ubrania. Wydaje mi się, że cały ten świat i jego blichtr najbardziej mnie przyciągnęły. Już gdy zaczynałam studia historyczne, wiedziałam, że nie zostanę prawniczką ani menedżerką. Już w ich trakcie zdałam sobie sprawę, że bardziej zależy mi na pracy w miejscu, gdzie spotkam ludzi związanych z modą. Myślę, że to nie był jeden moment, który sprawił, że poszłam w tym kierunku, a raczej wynik pewnych przemyśleń. Wydaje mi się, że przyczyną zmiany studiów było pragnienie, aby poznawać jak najciekawszych ludzi i barwne osobowości, dlatego zaczęłam myśleć o modzie. Chciałabym także wyraźnie zaznaczyć, że nie pochodzę ze zbytnio kreatywnej rodziny, moja mama nigdy nie czytała “Vogue’a”. Ludziom bardzo często wydaje się wydaje, że to środowisko jest bardzo elitarne, ale w rzeczywistości jest bardzo otwarte. W modzie pracuje przecież tyle różnych osób. Pracując już jako redaktorka moda, zauważyłam, że to, co na początku interesowało mnie najbardziej, z czasem przestało być takie przyciągające. Obecnie już nie czuję się taka przytłoczona czy zaintrygowana tym światem jak kiedyś. Teraz bardziej interesuje mnie akademicka strona branży mody, ale jestem pewna, że na początku przyciągała mnie pewna ekscytacja związana z tym światem.

Przeprowadziłaś wiele wywiadów w osobistościami świata mody. Pamiętasz, który z nich był najtrudniejszy, czy sprawił ci najwięcej problemów?
Wszystkie były trudne w pewien sposób. Problematyczne bywają rozmowy z osobami, które zwykle nie wyrażają siebie za pomocą słów. Wywiady z innymi cenionymi przeze mnie dziennikarzami były proste, ponieważ byli to profesjonaliści, którzy wiedzieli na czym polega ta praca, co robimy, jakie są oczekiwania obu stron, bo  sami robili to milion razy. Jednak gdy rozmawiałam z fotografami, czułam pewną presję, aby nie zadawać im podchwytliwych pytań, bo oni zwykle nie chcą rozmawiać o swojej sztuce, ale ją robić i pokazywać. Tak naprawdę, nigdy nie zrobiłam żadnego bardzo trudnego wywiadu. Spotkałam natomiast różnych ludzi, którzy rozmawiali ze mną w swoim tempie, bez presji. Generalnie, wszyscy rozmówcy  byli naprawdę otwarci. Wydaje mi się, że możemy zawdzięczać to warunkom stworzonym przez SHOWstudio, ponieważ dajemy ludziom naprawdę dużo czasu na rozmowę. Nasze wywiady trwają nawet godzinę – zapraszani do nich goście zauważają, że traktujemy ich pracę poważnie, więc odwdzięczają się nam tym samym. Dzięki nam czują się szanowani.

Jesteś też kuratorką, na początku tego roku zorganizowałaś wystawą „Mad About the Boy”, która była poświęcona modzie męskiej i artystom takim jak Glen Luchford, J.W. Anderson, Kim Jones, Meadham Kirchhoff, Nick Knight, Nasir Mazhar, Gosha Rubchinskiy oraz Raf Simons. Co sądzisz o tym, że coraz częściej wracamy do pewnej nostalgii lat 90.? Czemu cofamy się właśnie do tej estetyki?
Może z braku poczucia bezpieczeństwa? Świat bardzo się zmienia, moda także. Jest ku temu milion powodów, zarówno politycznych, jak i czysto pragmatycznych. Dotyczy to szczególnie pokoleń, które dorastały w dobie Internetu. W ich przypadku to niekoniecznie jest nostalgia, ale prędzej odkrywanie czegoś co może nie jest dostępne online. Dla młodszego od nas pokolenia jest powrót do czegoś nowego, bez poczucia nostalgii. Natomiast ludziom, którzy już to przeżyli taki powrót może wydawać się nieco dziwny, szczególnie w innej odsłonie. Wydaje mi się, że oba te pokolenia jednak coś łączy. Wszyscy znowu pragniemy odkrywać bardziej namacalne rzeczy, zaczynamy je postrzegać jako coś bardzo cennego. Właśnie dlatego na Instagramie jest coraz więcej osób, które dzielą się starymi zdjęciami oraz sesjami z magazynów z wczesnych lat 90. czy 80. Pamiętajmy, że wszystkie subkultury i największe domy mody, istniały zanim pojawił się Internet, więc dla jednych jest to zupełnie nowe odkrycie, a dla innych powrót. To bardzo ciekawy fenomen.

Co sądzisz o przyszłości mody, szczególnie męskiej na przykładzie tego co robi Gosha Rubchinskiy oraz skejtowe marki takie jak Palace, które nagle zyskują masową popularność, czy gotyckie t-shirty, które noszą wszyscy? Czy uważasz, że obecnie bardziej cenimy sobie wyrazistą estetykę aniżeli styl życia oraz przekonania?
To, co dzieje się w modzie męskiej jest coraz bardziej ekscytujące. Gosha, Palace oraz Supreme stworzyli pewną wizję świata, która jest bardzo autentyczna, nawet momentami lekceważąca otoczenie. Wcześniej przez bardzo długi czas męscy konsumenci byli postrzegani jako tacy, którzy chcieli kupić pierwsze lepsze ubranie. Gosha, natomiast, stworzył obraz nowego męskiego konsumenta, który kupuje w taki sposób jak kobiety, które wybierały te marki, z którymi się identyfikują, a nawet czują się ich częścią. Moda jaką robi Gosha jest bardzo mądra, ale jest to jednocześnie zasługa otaczającej nas rzeczywistości. Należy dodać do tego jeszcze fakt, że obecnie mężczyźni nie muszą nosić garniturów do pracy. Projektanci wyczuwają trendy społeczne i odpowiadają na nie. Wiele marek high fashion nie do końca rozumie jak współcześni ludzie się ubierają, nie nadąża za nowymi zasadami oraz zwyczajnie tym, co wypada lub nie wypada założyć. Marki, które to pojęły, osiągają sukces.

Porozmawiajmy teraz o kobietach i ich prawach. Zauważyłam, że twój Instagram zawiera wiele wątków feministycznych. Jak uważasz, co współcześni dziennikarze mody mogą zrobić dla kobiet żyjących w krajach? Pytam, ponieważ w Polsce jest to bardzo gorący temat.
To jest bardzo trudne pytanie, ponieważ wydaje mi się, że wręcz powinniśmy używać naszych platform do rozmów na tematy, które są dla nas ważne. Jednocześnie może to być niebezpieczne, ponieważ niektóre magazyny i wielkie komercyjne marki wykorzystują zagadnienia związane z prawami kobiet, żeby potem „ładnie opakować” własne produkty i sprzedać je używając podobnego języka nawiązującego do wyzwolenia. To samo dotyczy marek beauty, a nawet sklepów internetowych. Dziennikarze naprawdę muszą być tego świadomi i sprawnie poruszać się w tematach społecznych, w przeciwnym wypadku, istnieje zagrożenie, że ich czytelnicy będą myśleli, że są wspaniałymi feministami, a w rzeczywistości jedyne co zrobią, to kupują t-shirty z hasłami. Osoby zawodowo zajmujące się pisaniem nigdy nie powinny dolewać oliwy do ognia. W SHOWstudio bardzo o to dbamy, od kiedy pamiętam było to nasze założenie. Zawsze angażujemy się w projekty, które są związane z postrzeganiem płci i seksualności. Bardzo się cieszę, że tak długo mogłam „dorastać” w takiej przestrzeni. Czasami moje poglądy i opinie różnią się od tych, które ma reszta zespołu, ale pewne jest to, że jesteśmy bardzo liberalnym miejscem. Musimy zawsze być w stosunku do siebie sprawiedliwi i potrafić powiedzieć „nie” pewnym artykułom, które są nieetyczne. Nigdy nie napisałam żadnego tekstu, który skłaniałby kobiety do kupowania konkretnych rzeczy lub mówił im, że będą wyglądać lepiej jeśli jakiś konkretny ciuch. Nigdy tego nie robiłam i nie zrobię. Praca dziennikarza to przede wszystkim branie odpowiedzialności za to, o czym piszemy, a także za to o czym nie napiszemy.


Z Lou Stoppard spotkaliśmy się w ramach 10. edycji Art & Fashion Forum powered by Grażyna Kulczyk.

 

Przeczytaj także:

SHOWstudio Nicka Knighta kuratorem 10. edycji Art & Fashion Forum